pierwszego dnia niewyraźne słońce
udaje że świeci i jeszcze grzeje
ale już się rozgląda za chmurą
która by chciała trochę wilgoci utoczyć
biorę to na karb nieporozumienia
i zasypiam z pewną dozą ostrożności
drugiego dnia spoglądam w niebo
jak przez mokrą woalkę
przecieram oczy ale wilgoć nie ustępuje
wystawiam twarz na wiatr
lecz paradoksalnie szum nie usypia
aż do północy
najgorszy jest trzeci dzień
ciężkie krople przemykają między palcami
ciemnieją na poduszce
tworząc pozornie bezładne wzory
których nie mogę odczytać
aż do rana
później już tylko schnę
JULO RAFELD