Dzień dobry. Dzisiaj nieco o sile mediów, bo bez wątpienia taką nadal posiadają. Posłużę się znanym przykładem istotek nielubianych i niewyjściowych. Jak powszechnie wiadomo karaluchy mają przetrwać wojnę nuklearną. A jednak ze zwiniętą gazetą nie mają żadnych szans. Zapraszam do lektury mojej prasówki.
Lasy Amazonii a sprawa bydgoska
Bydgoski magistrat można podszczypywać na różne sposoby. Natomiast ten, jaki wybrał portalkujawski.pl jawi się nowatorsko i sięga tam, gdzie wzrok nie sięga. Pomysł jest, jak to mówimy w branży „z czapy”, choć podobno wspomagany przez dane z Uniwersytetu Warszawskiego. Do brzegu – ratusz ma nowy portal informacyjny i gazetkę, wydawaną na papierze. Jego rosnący w ostatnich miesiącach nakład Portal Kujawski zbeształ ekologicznie, zamieszczając konkretne, autorskie wyliczenia. Co się okazuje: „ślad węglowy potrzebny do wyprodukowania jednego numeru gazetki to nawet 2,1 tys. kg, co odpowiada przejechaniu około 6 tys. kilometrów przez samochód benzynowy”. Mało tego – autor podaje, że jeden numer to łącznie 420 tysięcy wydrukowanych stron przy nakładzie 35 tysięcy gazet drukowanych. Przy przeliczniku: jedno drzewo = 8,5 tys. stron oznacza blisko 100 drzew przerobionych na papier w miesiącu.
Tym razem Politechniki nie oddamy
Radio PiK z dobrą nowiną: profesor Marek Harat, guru neurochirurgii, pionier nowych metod leczenia ekstremalnie poważnych chorób, weźmie udział w tworzeniu Wydziału Medycznego na Politechnice Bydgoskiej. Profesor Harat podkreśla, że inicjatywa może wyciągnąć Polskę z niechlubnego, przedostatniego miejsca w Unii w liczbie lekarzy i pielęgniarek na 100 tysięcy mieszkańców. Gdyby nie historia wyrugowania Akademii Medycznej do Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, to ta informacja cieszyłaby jeszcze bardziej. Konstantemu Dombrowiczowi tę wzmiankę dedykuję.
Bluzgnę do siebie
Tygodnik Bydgoski nie rzuca się już w oczy jako propagandówka partii rządzącej, a stawia na sprawdzone informacje. W moje OKO wpadła szczególnie ta o badaniach platformy Preply, dotyczących używania wulgaryzmów. Okazuje się, że Bydgoszcz to drugie miasto w Polsce, w którym najczęściej padają wulgaryzmy, a statystyczny mieszkaniec rzuca mięsem średnio 29 razy miesięcznie. Zaledwie około 16 procent bydgoskich respondentów twierdzi, że nie przeklina w ogóle. Na pierwszym miejscu zestawienia uplasowała się Gdynia. I tego, jako miłośnik i sporadyczny rezydent Gdyni nie rozumiem bardziej, niż drugiego miejsca Bydgoszczy. Trochę pocieszający jest fakt, że Polacy, i to blisko 37 procent, częściej przeklinają sami do siebie niż do kogokolwiek innego. Motyla noga!
Kochajmy kaletników
Bydgoszczinformuje.pl (to ci od śladu węglowego) opisuje jedną z ostatnich w mieście pracowni kaletniczych. Firma rodziny Popielewskich działa na podwórku kamienicy przy Dworcowej 7. Kaletnicy szyli między innymi piłki dla zawodników Polonii, skórzane elementy dla aktorów Opery Nova i trzy tysiące pokrowców dla niemieckich fryzjerów. W pracy wykorzystują skóry z fabryki Mercedesa. Ta historia fascynuje i imponuje. A ja się szczerze cieszę, bo kaletnik, z którego usług korzystałem od czasu do czasu przeszedł na zasłużoną emeryturę i już spisałem swój rozpruty plecak na straty. Wśród Czytelników na pewno znajdą się ci, którzy wolą naprawić ukochane torby i portfele, niż kupować nowe. Ratujmy zagrożone zawody.