8.5 C
Bydgoszcz
sobota, 15 marca, 2025
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

… KATARZYNY KABACIŃSKIEJ: Kamieniarza zatrudnię od zaraz…

Jaka fraza robi ostatnio furorę w kraju nad Wisłą? „Kamienie milowe”, oczywiście! Wie to każdy, kto choć na chwilę włączy radio lub telewizor. I tym razem – wyjątkowo – nieważne czy to będą jedynie słuszne media narodowe, czy te wraże. A wszystko za sprawą układania się z Unią Europejską co do Krajowego Planu Odbudowy. Tu jednak zgodność przekazu się kończy, bo rządzący i opozycja owo „układanie się” z UE interpretują biegunowo różnie.

Strona rządowa ogłosiła, że KPO został przez Brukselę zatwierdzony i teraz tylko czekać deszczu pieniędzy. Trochę to trwało, bo wewnątrz trwały targi z Ziobrystami. Ale od czegóż mamy prezydenta? To on, niczym mąż opatrznościowy, rzucił coraz mniej Zjednoczonej Prawicy koło ratunkowe. Prezydencka propozycja miała w założeniu zadość uczynić kaprysom unijnych malkontentów, co zdaniem opozycji było jedynie mydleniem im oczu. Grą pozorów, bo lifting Izby Dyscyplinarnej nijak nie wypełnia unijnych wymogów w kwestii praworządności.

Warto pamiętać, że mówimy tu o ledwie 3 „kamieniach milowych”, podczas gdy w całym KPO jest ich ponad dwie setki! I wszystkim trzeba sprostać, by dostać unijne fundusze. Swoją drogą, to niezły oręż dla taniej krytyki poczynań Brukseli. Prowokuje bowiem wytknięcie, że droga Polski do unijnej kasy była wyjątkowo wyboista i miast różami – wysłana kamieniami. Taki żart…

Nic śmiesznego jednak nie widzę w bezustannym odwracaniu kota ogonem, w czym – przyznaję – obecnie nam panujący osiągnęli maestrię. Ministrowi Ziobrze nawet powieka nie drgnie, gdy twierdzi, że funduszy z KPO dotąd nie dostaliśmy, bo opozycja „totalna i fatalna” jest też chytra i skąpi ich rodakom, a na najlepszy z rządów donosi do Brukseli, by potem wspólnie rzucać mu pod nogi kamienie. I to milowe! Nie bawi mnie już nawet stojący na czele rządu bajkopisarz, który dzień bez opowiadania bajek uważa za stracony. Z lubością wieńczy je morałami nie bacząc, że są mało spójne z tym co serwuje narodowi jego najbardziej zaprzyjaźniony minister. Bo w premierowym bajaniu Bruksela już KPO klepnęła i wnet sypnie pieniędzmi. I odtwarza tę płytę, chociaż goszcząca w Polsce Ursula von der Leyen twardo powiedziała, że forsa będzie, gdy wróci w Polsce praworządność. Zresztą w zeszłym roku zgodził się na to sam premier, okrzyknięty wówczas przez ulubionego ministra „miękiszonem”.

Jest taki film o chętnie parafrazowanym tytule „Czy leci z nami pilot?” Ja nie zapytam „Czy leci z nami lekarz?”, za to podpowiem, żeby poszukać jakiegoś speca od kamieni. I, bynajmniej, nie chodzi mi o jubilera. Z kolei kamieniarz źle się kojarzy, poza tym na stawianie wyborczych nagrobków za wcześnie. Ale przypomniałam sobie o pewnym kamieniarzu, który swój fach znał i cenił bardziej od okupowania pierwszych stron gazet. To Jan Himilsbach, autor wielu trafnych, acz często mało cenzuralnych spostrzeżeń. Na uwagę, że pije w pracy odrzekł jednak kulturalnie: „Ja tylko wprowadzam organizm w bajkowy nastrój”. Że na Himilsbachowy nastrój najlepiej wpływał alkohol, było jasne jak słońce. Nie bardzo jednak wiem, co stoi za skłonnością do bajania u liderów Zjednoczonej Prawicy. Myślę o jakimś rodzaju adrenaliny i boję się, że w jej poszukiwaniu nasi decydenci rzucą się na obróbkę kamieni. I to bez żadnego przygotowania! Dlatego polecam zatrudnienie fachowca. Bo kamienie milowe są nie tylko w bajkach.

Podobne artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Pozostańmy w kontakcie

255FaniLubię
532SubskrybującySubskrybuj
- Advertisement -spot_img

Ostatnio dodane