Odc. 2. „EGZAMIN”
– Dzień dobry, panie profesorze!
– Proszę, niech pan wejdzie. Nazwisko?
– Zimowicki Piotr. Ja…
– Zaraz, zaraz, ale ja tu pana nie mam. Czemu pana
nie enlistowano?
– Słucham?
– No, znaczy się, nie ma pana na liście egzaminacyjnej.
– Bo ja, panie profesorze, bym tylko chciał…
– Chwileczkę, mój panie. To jednak ja jestem tu
predystynowany do ustalania zasad i to raczej nie pańskie
wolicjonalne zakusy będziemy implementować.
– Ale ja nie mam żadnych, tych… woli… cyjnych zakusów.
– Tak się tylko mówi, bo de facto każdemu, kto tu pojawia,
towarzyszy immamentny imperatyw, aby osiągnąć pozycję
dominującą.
– Ale ja nie jestem żadnym imperatem, bo…
– Oj, na dodatek widzę, że sobie dworować z sytuacji oraz
prezentuje pan w stosunku do moich uwag spory zasób
indyferentności.
– Ależ nie, panie profesorze, ja tylko…
– Jasne, każdy tak mówi, ale ja dostrzegam niekoherentność
prezentowanych przeciwko mnie argumentów i dlatego
immanentną cechą moich ocen studentów jest…
– Panie profesorze, ja się do nich nie zaliczam.
– Och, czyżby aż tak się pan wyalienował ze środowiska?
Ja rozumiem, że można mieć ambiwalentny stosunek do
swej grupy, ale aż takiej deprecjacji jeszcze nie spotkałem!
– Ale co to wszystko znaczy? Bo nie rozumiem. Chyba pan mnie
nie obraża? Bo jak mówi…
– No już dobrze, w porządku. Uwzględnię w ocenie pańskie dążenie
do aprecjacji i zastosuję taryfę ulgową. Proszę o zaprezentowanie
swojej dysertacji. No, żeby pana ukontentować… proszę opowiedzieć
o swej pracy .
– No nareszcie. Bo proszę pana ja pracuję jako woźny i przyszedłem
poinformować, że jest awaria ogrzewania i wszystkie zajęcia są
odwołane, egzaminy też.
– Ach, rozumiem. Ale, dobry człowieku, czy nie można było już od razu
porzucić ten cały intencjonalny fraktualizm i od początku przejść do
meritum?
– Nie no… Niech mnie zaraz wywalą z roboty, ale powiem tak po ludzku.
Niech się pan profesor ode mnie z tym całym swoim in… ter…
JULO RAFELD