Aż się prosi, bym z nazwy „Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych” Sądu Najwyższego wykorzystała w tytule określenie jej „nadzwyczajności”, tak bowiem niezwyczajne jest to ciało, gdy idzie o praworządność. Nie wykorzystałam, bo … mi się nie zmieściło w jednym wierszu! Ot, taki żarcik, podczas gdy żartem już nie jest fakt, że to, co dzieje się obecnie w SN nie mieści się w głowie. Przynajmniej w takiej szanującej prawo. Ale po kolei…
Pożar w burdelu, czyli Ziobryści w akcji
W znakomitej większości zwolennicy Koalicji 15 października należą do obywateli opowiadających się za przywróceniem w naszym państwie praworządności. Co nie oznacza jednak, że potrafią przebić się przez gąszcz eksperckich interpretacji z obu stron konfliktu, że rozumieją posunięcia tych, którzy z ich woli przejęli władzę i tych, którzy władzy nie chcą oddać. Bo też takiego, jak to się elegancko określa, chaosu w wymiarze sprawiedliwości jeszcze Polska nie widziała. Osobiście myślę, że nawet przysłowiowy „pożar w burdelu” nie oddaje degrengolady do jakiej tenże wymiar sprawiedliwości doprowadziła deforma szeryfa Ziobry oraz jego zauszników i wyrobników.
Nikt nie wie ile min zostawiła po sobie tak opornie wycofująca się Zjednoczona Prawica. Ale pewne jest, że jeszcze się nowy rząd nie zdążył umościć na stołkach, a już targają nim wstrząsy, jeden po drugim! Co prawda nawet ze strony zwolenników nowych porządków da się słyszeć, że czasem to trochę na własne życzenie. Są bowiem opinie autorytetów prawniczych poddające w wątpliwość sposób przejęcia mediów, które przez minione 8 lat publiczne były tylko z nazwy.
PiSowski pluralizm, czyli pomylenie pojęć
Skutkiem tego po drugiej stronie sceny politycznej mamy okupację obiektów TVP i PAP w proteście przeciw zamachowi na wolne media, co doskonale wpisuje się w szerszy kontekst uprawianej bez cienia żenady retoryki martyrologicznej. Obserwując tę cudowną i raptowną przemianę niedawnych kanciarzy politycznych w obrońców konstytucji i medialnego pluralizmu, raz, że chce mi się krzyczeć: „I kto to mówi?!”, dwa – odsyłam te, pożal się Boże, elity do słownika wyrazów obcych. Konkretnie do definicji „pluralizmu”, gdyż nasza oświecona prawica umyśliła sobie, że jeśli w prywatnych stacjach tv są trendy liberalne, to dla równowagi TVP musi mieć kurs PiSowski. I tak stworzono telewizję stricte partyjną, nie przyjmując do wiadomości, że konstytucyjny wymóg pluralizmu mediów publicznych to udostępnianie czasu antenowego wszystkim politycznym siłom w ramach TVP, a nie czynienie z niej strony w opozycji do stacji, które mają inny kurs. Uff…
Prezydencki akt łaski, czyli prawo w niełasce
W chwili, gdy to piszę media z definicji publiczne postawione są w stan likwidacji, co ma ułatwić sprzątanie tej „stajni Augiasza”, a większość prawników ocenia jako działanie „na podstawie i w granicach prawa”. Inna rzecz, iż sięgnięcie po ten instrument naprawczy bardzo ułatwił ministrowi kultury sam pan prezydent wetując przyznanie TVP 3 mln. zł. Można się spierać czy został „podpuszczony” przez rządzącą koalicję, czy też nie, fakt pozostaje faktem. W sposób niepodważalny natomiast Andrzej Duda jest bohaterem kolejnej afery, która wychynęła z rogu obfitości grzechów Zjednoczonej Prawicy. Bo to, że panowie Kamiński i Wąsik są w ostatnich dniach na ustach wszystkich ma swoje źródło w ułaskawieniu ich przez prezydenta w 2015 roku.
Już wtedy ów akt łaski budził kontrowersje, ponieważ Andrzej Duda skorzystał ze swej prerogatywy bezprawnie, stosując ją przed wydaniem wobec panów K&W prawomocnego wyroku. A, że w prawie funkcjonuje domniemanie niewinności, to tak jakby prezydent ułaskawił niewinne osoby! I choć spór o to trwa 8 lat, dopiero 20.01. 2023 roku sąd wydał prawomocny wyrok skazując obu panów na 2 lata więzienia. Jak można się było spodziewać bohaterowie i całe ich środowisko nie uznają tego wyroku, bowiem ułaskawienie uważają za obowiązujące. I chociaż teraz, po prawomocnym wyroku, prezydent może ułaskawić panów K&W, jednak zapowiedział, że tego nie zrobi, bo akt sprzed 8 lat uznaje za ważny.
Izba nadzwyczajnej przebiegłości, czyli trefny adres
Tymczasem z chwilą wydania prawomocnego wyroku automatycznie wygasły mandaty poselskie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, bo przecież obaj zasiadali w sejmie. Obowiązkiem marszałka Sejmu RP jest tylko potwierdzenie tego stanu rzeczy i podjęcie działań technicznych odnośnie wygaśnięcia mandatów. Jednak panowie K&W w aureoli prezydenckiej łaski, oprócz złożenia odwołania na ręce marszałka, odwołali się do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, która uchyliła postanowienie marszałka Hołowni. Wybrali ten adres nie bez kozery, albowiem Izbę tę stanowią neosędziowie, za to nie uznają jej sądy europejskie i nasz rodzimy SN.
Miał więc Szymon Hołownia podstawy uznać ów adres za trefny i dokumentację sprawy przesłał do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, gdzie zasiadają tzw. starzy sędziowie. I na decyzję , jak podkreśla, tej właśnie Izby oczekuje. Co, niestety, trwa, bo młyny sprawiedliwości mielą powoli i Izba Pracy zbiera się 11 stycznia, w dniu posiedzenia sejmu, więc możemy być świadkami gorszących scen z panami K&W w rolach głównych. Wprawdzie kancelaria sejmu wydała komunikat o dezaktywacji kart byłych posłów, ale zainteresowani konsekwentnie nie przyjmują tego do wiadomości.
Wybory – rzecz święta, czyli nadzieja na sprawiedliwość
O podobną konsekwencję w postępowaniu marszałka Hołowni upomina się demokratyczna strona sceny politycznej. Piszę ten tekst w niedzielę 7 stycznia, a do 11 może się jeszcze wiele zdarzyć. Sytuacja jest bowiem dynamiczna, choć bardziej zborna, szybsza i przebiegła od izby, posłużę się swoim nazewnictwem, sprawiedliwości jest izba stronniczości. I trudno się dziwić, gdyż została powołana w ramach deformy właśnie po to, by bronić swoich, to się spręża i broni! Ale lekki ton tej konstatacji ulatuje mi spod palca na klawiaturze z momentem uświadomienia, że wkrótce właśnie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych ma wydać orzeczenie w sprawie ważności wyborów parlamentarnych. Czy można ufać, że wzniesie się ponad upatrywaną w niej stronniczość?