5.2 C
Bydgoszcz
sobota, 25 stycznia, 2025
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

…KATARZYNY KABACIŃSKIEJ: Marszałek rotacyjny, rząd fikcyjny

   Gdyby chcieć nasze polityczne „tu i teraz” przenieść na ekran/scenę, idę o zakład, że usłyszelibyśmy uwagi w rodzaju: „scenarzystę zanadto poniosła fantazja”, albo „to nie mogło wydarzyć się naprawdę”… Ot, kolejne political fiction! Oczywiście, mam na myśli inne nacje, bo Polacy dotkliwie odczuli, że powiedzieć o naszej scenie politycznej – „życie przerosło kabaret”, to nic nie powiedzieć. Nawet pryncypialni komentatorzy prześcigają się w poszukiwaniu najtrafniejszego określenia dla spektaklu, który – chcąc nie chcąc – przyszło nam oglądać. Póki co wygrywa „tragifarsa”…

Osobiście też tak obstawiam, chociaż bożonarodzeniowy czas przywodzi na myśl słowo „szopka”. Nie jako literalne odniesienie do „stajenki lichej”, a jako

synonim skandalu, horrendum i hucpy.

Bo z taką szopką mamy do czynienia! Role pierwszoplanowe grają w niej wprawdzie dwaj panowie – prezydent i premier, lecz kroku nie zrobią bez scenicznego podszeptu ukrytego przed gawiedzią suflera. Czytaj – prezesa, który w tę rolę wcielił się już dawno, ale mimo wpadek, wysypu afer, kompromitacji na europejskim podwórku, mimo odsyłania go na emeryturę, broni nie składa.

Że oblubienicą mu partia, nie jest żadną tajemnicą. Więc, robiąc dobrą minę do złej gry, Jarosław Kaczyński co i rusz przypomina, że suweren podziela jego miłość do Prawa i Sprawiedliwości, które przecież wygrało wybory! Jednak czasem mocno splątany, skażony antyniemiecką fobią, oderwany od rzeczywistości, w niczym nie przypomina triumfatora. Bo też zwycięstwo PiSu nie przyniosło tylu szabel, aby móc rządzić niepodzielnie. Skoro tak, to w ostatnim odruchu

podstawmy nogę koalicji demokratycznej

ze znienawidzonym Tuskiem na czele.

Ale nie chodzi o nogę samego prezesa! On, gdy trzymać się anatomii, niewątpliwie jest mózgiem operacji przyhamowania Tuska i wejścia na scenę jego rządu. Zaś wykonawcy to wspomniani bohaterowie szopki: prezydent i premier, co jest wyzwaniem, gdyż obaj panowie debiutują w roli obrońców litery prawa, a konstytucji przede wszystkim. Stąd powierzenie misji utworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu, choć Andrzej Duda musiał wiedzieć, iż to „mission impossible”.

Moje skojarzenia z filmowym tasiemcem o tym tytule idą dalej. Tom Cruise w ostatnim obrazie serii podobno przepędził kaskaderów i z szóstym krzyżykiem na karku sam wyczyniał zdumiewające akrobacje. Ale pan Morawiecki mógł skorzystać z pomocy zaprawionych w boju fachowców, tymczasem

premier postawił na statystów.

Piszę to z przykrością, gdyż tak widzę podnoszony atut wielości kobiet w nowej radzie ministrów. Wszak ten rząd to atrapa, taki dwutygodniowy plaster na ranę Zjednoczonej Prawicy, która krwawi z powodu utraty władzy. Gdyby to nie był rząd „na niby”, panie zostałyby przy swoich biurkach, a radę ministrów zaludnili panowie Sasinowie, Czarnkowie czy Ziobrowie. Ale oni nie chcieli być twarzą porażki.

Po przewidywanym blamażu fikcyjnego rządu w sejmie, władza pod przywództwem Donalda Tuska ukonstytuuje się dopiero około połowy grudnia, dwa miesiące po wyborach! Szkoda… I czasu, i Polski.

Na pocieszenie mamy sejm,

który z kopyta wziął się do roboty. Ale gdzie praca wre, tam przysłowiowe wióry lecą. Posłom puszczają nerwy, często gęsto pokrzykują, buczą, a i szarpać się chcieli. Żenada!

Tym większe uznanie budzi postawa nowicjusza, a zarazem gospodarza na Wiejskiej, marszałka Szymona Hołowni. Nie dość, że jest merytorycznie przygotowany, to zadęcie poprzedników przekłuwa cienką ripostą, a wobec braku kultury prezentuje stoicki spokój i uprzedzającą grzeczność. Kibicuję marszałkowi, choć w kampanii wyborczej złościł mnie „hamletyzowaniem” w sprawie koalicji oraz krasomówstwem. W obecnej sytuacji medialne obycie pana Hołowni i umiejętność dialogu stanowi niewątpliwy atut.

No i ten dystans do siebie, gdy mówi o sobie „marszałek rotacyjny”! Z ust pana Czarnka to wyleciało grubo ciosanym dowcipem, a zmieniło się w finezyjną autoironię, więc nie dziwota, że ta marszałkowa

„nieznośna lekkość (werbalnego) bytu”

denerwuje prawą stronę. Co było widać, gdy Szymon Hołownia dziękował panu Morawieckiemu za trzymanie się w wystąpieniu ram czasowych. Zauważył, że czas, a w zasadzie poczucie tymczasowości, to coś, co łączy go z premierem. Obaj wiedzą, jak długo będą piastować swoje funkcje i obaj znają nazwiska następców. To był wyraźny przytyk do tworzenia iluzji, że konstytuuje się władza do rządzenia, a nie do obalenia, co nieuchronnie zdarzy się w sejmie 11 grudnia 2023 roku.

Racja, że to uszczypliwość. Ale podana z klasą, co jest nowością w naszej politycznej kuchni. Marzę, żeby stała się codziennością, bo wtedy łatwiej przebrniemy przez trudny czas zamiany „dobrej zmiany” w tę lepszą. I prawdziwą.

Podobne artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Pozostańmy w kontakcie

255FaniLubię
525SubskrybującySubskrybuj
- Advertisement -spot_img

Ostatnio dodane