Rosyjska rakieta znaleziona 27 kwietnia w lesie w Zamościu pod Bydgoszczą to gorący temat ostatnich dni. Warto go podsumować, choć nadal nie na wszystkie pytania znamy odpowiedzi.
Betonowy pozorator
O tym, co konkretnie znaleziono pisze serwis Tech.WP.pl. Rosyjski pocisk manewrujący CH-55 to tak zwany „pozorator”, bez materiału wybuchowego, a jedynie z jego wagowym ekwiwalentem – w tym wypadku betonową głowicą. „Tego rodzaju amunicja wykorzystywana jest w celu przesycenia obrony przeciwlotniczej przeciwnika celami i zwiększenia szansy na trafienie w cel pocisków zaopatrzonych w efektywny ładunek.” – czytamy w WP. „Sama rakieta ma ponad 6 metrów długości i napędzana jest silnikiem turboodrzutowym R95-300. Jej zasięg wynosi około 3000 kilometrów, a za nawigację odpowiada bezwładnościowo dopplerowski system nawigacyjny. Można zamontować w niej głowicę jądrową o mocy 200 kiloton lub głowicę z ładunkiem konwencjonalnym (wówczas używamy nazwy kodowej Ch-555). Wersja z głowicą konwencjonalną została opracowana w latach 90. XX wieku w związku z zakończeniem zimnej wojny. Głowica konwencjonalna o masie 300 kg jest dwukrotnie cięższa od głowicy jądrowej, więc zasięg pocisku spada o kilkaset kilometrów. Po raz pierwszy wykorzystano tę amunicję przeciwko Państwu Islamskiemu w Syrii w 2015 roku.”.
Blisko lotniska, centrum NATO, zakładów zbrojeniowych
Temperatury wiadomościom o rakiecie dodaje „Gazeta Wyborcza”. Co prawda tłumaczy, że nie da się ustalić, czy badany w Wojskowym Instytucie Techniki i Uzbrojenia w Zielonce pocisk był był zaprogramowany na jakiś cel na terenie Polski, to jednak dywaguje: „Wiadomo, że rakieta spadła dokładnie na osi przedłużenia pasa startowego bydgoskiego lotniska, 9 km od niego i od Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2, 14 km od Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO, 15 km od centrum Bydgoszczy i 20 km od należących do Polskiej Grupy Zbrojeniowej zakładów Nitro-Chem – największego w NATO producenta trotylu. Odbiorca produktów tej fabryki są Stany Zjednoczone, które z kolei dostarczają broń i amunicję Ukrainie. Rosja od początku wojny grozi uderzeniem w łańcuchy dostaw i produkcji broni dla Ukrainy.”.
„Pół Polski by nie było”
W tej sprawie pytań bez odpowiedzi jest sporo. Wiadomości.wp.pl podają: „Minister Mariusz Błaszczak przekonuje, że wojsko otrzymało informację od Ukraińców o lecącym w stronę Polski „obiekcie, który może być rakietą”, ale dowództwo operacyjne nie przekazało tego szefowi resortu. Informacja przez kilka miesięcy nie trafiła także do najważniejszych osób w państwie. Premier Mateusz Morawiecki sam przyznał, że o obiekcie dowiedział się dopiero pod koniec kwietnia – ponad cztery miesiące po tym, jak rakieta spadła w Polsce.”. W cały ten galimatias wkroczyła też Najwyższa Izba Kontroli i oczywiście jej krnąbrny wobec władzy PiS prezes Marian Banaś, sygnalizując kompleksową kontrolę. „Sytuacja jest bardzo wrażliwa i niebezpieczna. Na nasze terytorium wpłynęła rosyjska rakieta, która ma możliwość przenoszenia broni nuklearnej. Gdyby coś takiego miało miejsce, pół Polski by nie było” – cytuje wypowiedź Banasia w Polsat News serwis WP.
Błaszczak oskarża
Temat żonglowania odpowiedzialnością za incydent porusza m.in. Wprost.pl. „Mariusz Błaszczak zapewniał, że procedury i mechanizmy reagowania zadziałały prawidłowo do poziomu dowódcy operacyjnego, który nie wywiązał się właściwie ze swoich obowiązków. Według szefa MON Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych RP zaniechał obowiązków i nie poinformował go o zaistniałej sytuacji. Minister dodał, że kontrola wykazała zaniechania dowódcy operacyjnego w zakresie poszukiwań obiektu, który pojawił się nad Polską. Dzień po oświadczeniu polityka PiS, głos zabrał wspomniany wyżej dowódca Tomasz Piotrowski. Generał apelował o jedność i rozsądek w obliczu zagrożenia ze strony Rosji.”.
„Stracił ewidentnie zdolność do zarządzania siłami zbrojnymi”
Szeroko o odpowiedzialności za domniemane zagrożenie ze strony Rosji rozmawiano w „Kawie na ławę” w TVN24. Andrzeja Zybertowicza, doradcę prezydenta, pytano ewentualne konsekwencje personalne. „Pan prezydent w tej sprawie – jako osoba odpowiedzialna za całość systemu bezpieczeństwa państwa – równoważy co najmniej trzy wymiary: militarny, proceduralny i polityczny. System bezpieczeństwa państwa musi być stabilny. Prezydent analizując raport, jaki otrzymał z resortu, przy pomocy ekspertów Biura Bezpieczeństwa Narodowego, podejmie decyzję, równoważąc te trzy wymiary” – odpowiedział Zybertowicz, dość karkołomnie. Krzysztof Hetman z PSL przypomniał na antenie, że szef MON obwinił za sytuację dowódcę operacyjnego rodzajów sił zbrojnych generała broni Tomasza Piotrowskiego. „- Uważam, że jeśli pan prezydent miałby informacje i dowody, że to jest prawda, to już by odwołał tego generała. Natomiast jeśli tego nie zrobił, to potwierdza tylko tezę, że pan minister Błaszczak kłamie” – podsumował. Jeszcze dalej poszła Paulina Hennig-Kloska z Polski 2050. Jej zdaniem „Mariusz Błaszczak stracił ewidentnie zdolność do zarządzania siłami zbrojnymi, bo jest w konflikcie personalnym i z wojskowymi, i ewidentnie z panem prezydentem, ale niestety Prawo i Sprawiedliwość go chroni, bo ma wysoką pozycję w partii”. Dowodem na parasol PiS nad Błaszczakiem jest jej zdaniem przejęcie dochodzenia w tej sprawie przez Prokuraturę Krajową kierowaną przez Zbigniewa Ziobrę. „Niestety mam wrażenie, że nie po to, by opinia publiczna poznała prawdę i byśmy doszli do prawdy, tylko po to, by zbierać haki do wewnętrznych rozgrywek wewnątrz Zjednoczonej Prawicy” – zaznaczyła Paulina Hennig-Kloska.
Turystyka rakietowa
Afera z CH-55 zyskała już sporą rzeszę fanów. O fenomenie „turystyki rakietowej” informuje Interia.pl. „W Zamościu pod Bydgoszczą kwitnie turystyka rakietowa. Miejsce, gdzie spadła rakieta odwiedzają ludzie z całej Polski. Jedni robią zdjęcia, drudzy szukają jej szczątków.”. Materiał wideo przedstawia grupę rowerzystów, którzy przyjechali na miejsce z ciekawości, zrobili selfie i sprawdzili, czy po rakiecie nie pozostały jakieś części. Druga część reportażu jest mniej rozrywkowa, bo pokazuje reakcje mieszkańców Zamościa. „Gdyby spadła bliżej, na teren domków jednorodzinnych, to nie wiem, co by było” – mówi spotkana mieszkanka Zamościa. Jej zdaniem, informacja o tym, że rakieta miała betonową głowicę, wcale nie jest uspokajająca.
Kto jest odpowiedzialny? [sondaż]
Na koniec jeszcze wynik sondażu m.in. z pytaniem „Kto Pani/Pana zdaniem jest odpowiedzialny za to, że rosyjski pocisk, który naruszył polską przestrzeń powietrzną w grudniu, odnaleziono dopiero w kwietniu?”. Zadała je agencja SW Research dla rp.pl. Jak informuje Rzeczpospolita 26,4 proc. respondentów odpowiedziało „MON”, 6,5 proc. jako winnego wskazało wojsko, 40,3 proc. wini zarówno MON, jak i wojsko, 23 proc. nie ma zdania w tej kwestii, a 3,8 proc. nie słyszało o tej sprawie. „- Ponad cztery osoby na dziesięć (44%) w wieku między 35 a 49 lat oraz podobny odsetek respondentów (43%) z wykształceniem wyższym uważa, że zarówno MON jak i wojsko ponoszą odpowiedzialność za odnalezienie rosyjskiego pocisku dopiero w kwietniu. Takiego samego zdania jest niemal połowa badanych (47%) z miast o wielkości powyżej 500 tys. mieszkańców oraz nieco mniejsza część (45%) osób z dochodem powyżej 5000 zł netto – komentuje wyniki badania Przemysław Wesołowski, prezes zarządu agencji SW Research.”.