Onegdaj pisałam już o zawrotnej karierze słowa „ogarnąć”. Ale, gdy wówczas twierdziłam, że popularność zawdzięcza ono szerokiemu zastosowaniu nie wiedziałam, jak dalece szerokie może być to spektrum, które ogarnia słowo „ogarnąć”. Teraz wiem więcej, stąd tytuł felietonu. Jednym zdaniem ogarnia zalew polskiego rynku ukraińskim zbożem i produktami rolno-spożywczymi, które miały przejeżdżać przez Polskę jedynie tranzytem. Tymczasem wytyczone w tym celu tzw. Korytarze Solidarności nasi zapobiegliwi rodacy zamienili w autostrady pazerności i nieuczciwości, chciwości i podłości!
Przyznam, że na wieść o zamianie Polski z państwa tranzytowego w punkt docelowy dla ukraińskiego zboża, zrazu oniemiałam. W głowie mi się nie mieściło, jak stosowne służby mogły tego „drobnego” faktu nie zauważyć. Z trudem więc docierała do mnie smutna prawda, że – owszem – proceder nie uszedł uwadze służb, pytanie tylko komu owe służby służyły… Bo, że nie głodującej Afryce, gdzie czekano na to zboże, jak na zbawienie, to oczywiste. I zarazem odrażające, bo napchanie własnej kabzy stało się ważniejsze od nakarmienia głodnych dzieci. A transport ukraińskiej pszenicy był właśnie adresowany do tych regionów Afryki, które borykają się ze skutkami wieloletniej suszy.
Powie ktoś: Czarny Ląd jest daleko, a Polakom nie staje wyobraźni, że gdzieś tam ludzie mogą umierać z głodu. No, to wystarczyło spojrzeć poza czubek własnego nosa, by dostrzec krajan pokrzywdzonych odkręceniem kurka z ukraińskim zbożem. Wprawdzie śmierć głodowa im nie grozi, ale plajta rodzinnych gospodarstw już tak. Pokłosie żniw z 2022 roku tysiącami ton zalega w silosach niesprzedane, bo zalew pszenicy z Ukrainy spowodował obniżkę cen, która wpłynęła na nierentowność produkcji rodzimego zboża.
Nie bez kozery przypomina się dziś, że od taniej sprzedaży odstręczał rolników sam minister Kowalczyk zapewniając o rychłej zwyżce cen. Większość polskiej wsi posłuchała go i na 3 miesiące przed kolejnymi żniwami obudziła się z ręką w… zeszłorocznym ziarnie. Co w konsekwencji wyprowadziło tysiące rozgoryczonych rolników na ulice, gdzie manifestując niezadowolenie, domagają się od rządu działań naprawczych. Że ich presja ma sens PiS chciało pokazać wyciągając z partyjnej talii nowego ministra. Ale polski chłop raz oszukany jest nieufny i blokując drogi czeka nie na pustosłowie złotoustego premiera, tylko na konkretne działania.
Z tym, że konkrety to niekoniecznie dekrety, cechy którego miał niewątpliwie głos prezesa Kaczyńskiego hurtem blokujący handel z Ukrainą. Szybko się okazało, że był to strzał ślepakami, co władza stara się przykryć wznowionym z medialnym przytupem tranzytem, który oplombowany i oczipowany konwojowany jest do zachodniej granicy. A dalej niech się martwią inni, ze wskazaniem na wsadzającą Polsce kij w szprychy Unię Europejską. Bo rządzącym jakoś nie chce przejść przez gardło, że do tablicy wywoływany jest przede wszystkim europoseł z PiS, Janusz Wojciechowski – komisarz ds. rolnictwa!
Ja jednak mam nieodparte wrażenie, że tu nie pomoże już żaden ukaz, ani żaden komisarz, bo „chłop potęgą jest i basta” – powtórzę za Wyspiańskim i Grześkowiakiem. Omamić się już nie da, tym bardziej, że nerwowe ruchy władzy nie wpływają na opróżnienie silosów, a lista rolno-spożywczych towarów, które bez kontroli wpływają do nas z Ukrainy wydłuża się. Pojawił się na niej choćby miód, a prymat wiodą mrożone maliny (w 2022 r. – 24 tys. ton!), póki co bez klauzuli „techniczne”, jak to było z pszenicą… Ale kto pomysłowemu pazernemu zabroni? Na pewno nie obecny rząd, który zlekceważył rolników i ich zeszłoroczne zapowiedzi kryzysu. Teraz, gdy widmo odjeżdżającego traktorami elektoratu zajrzało władzy w oczy, ta na chybcika próbuje naprawić grzech zaniechania. Modląc się przy tym, by chłop dał się udobruchać.
PS. Z niepokojem patrzę, jak przez indolencję, lub (co gorsza) zachłanność władzy nadwerężane są zbudowane w pospolitym ruszeniu dobrosąsiedzkie stosunki polsko-ukraińskie. W poczuciu krzywdy nasi rolnicy posuwają się do oskarżania konkurencyjnych produktów ukraińskich o nietrzymanie reżimu sanitarnego. Za chwilę w tle dramatycznej wojny z Rosją będziemy mieli wojenkę na rynku rolno-spożywczym. A tego wam Polacy nie wybaczą!