5.2 C
Bydgoszcz
sobota, 25 stycznia, 2025
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

O SMUTNYM LOSIE CHARCICY SONI, katowanej przez znanego bydgoskiego lekarza… batem

GRAŻYNA OSTROPOLSKA

O nagłośnienie tej wstrząsającej historii poprosili nas młodzi ludzie. Chcą być pewni, że nikt nie zamiecie sprawy pod dywan. A mógłby próbować, bo chodzi o znanego bydgoskiego lekarza, który – co świadkowie widzieli na własne oczy – znęcał się nad psem, bijąc go batem, tzw skórzanym palcatem, narzędziem do chłostania.

Od prawie tygodnia losy Soni, rosyjskiej charcicy rasy borzoj – bo o nią tu chodzi – śledzi na facebooku kilkuset bydgoszczan. Emocjonalne posty, 232 udostępnienia i liczne komentarze wskazują na ogromną wrażliwość i zaangażowanie internetowej społeczności w akcję uwolnienia Soni z rąk właściciela, katującego suczkę… batem.

Prawda o tym, jak znany doktor traktuje swoją dwuletnią charcicę wyszła na jaw w ubiegłą niedzielę (30 października br) za sprawą Roksany Gruszeckiej i jej narzeczonego Macieja Dominika (poniżej ich zdjęcia, bo w tej sprawie nie boją się wystąpić z nazwiska i twarzy)

Młodzi ludzie spędzali niedzielny wieczór w jednej z fordońskich pizzerii. Około 22,00 do lokalu wbiegł rosyjski chart. Bez właściciela. Ktoś podpowiedział, że widział go wcześniej przy pobliskim placu zabaw.

– Faktycznie spotkaliśmy tam mężczyznę, który szukał zbiegłej suczki. Charcicy Soni. Wróciliśmy z nim do pizzerii i ujrzeliśmy, jak na widok swego pana Sonia drży, kuli się i sika ze strachu – wspomina Maciej Dominik i dodaje: – Suczka zachowywała się tak, jakby diabła zobaczyła. Był problem z założeniem jej obroży, bo uciekała od pana. „Wie, że czeka ją kara”, tłumaczył jej zachowanie właściciel, a my nie mieliśmy jeszcze wtedy pojęcia o jaką karę chodzi.

 

W końcu udało się mężczyźnie wyciągnął charcicę z lokalu. Zaniepokojony zachowaniem suczki Maciej postanowił go obserwować. – Ten człowiek wyszedł z pizzerii, zrobił kilka kroków, przyciągnął Sonię do siebie, wyjął z tylnej części ubrania czarny bat z końcówką, która wyglądała jak pocięty wzdłuż rzemień i zaczął nim przerażoną suczkę okładać. Nie wytrzymałem. Zacząłem na niego krzyczeć. Wtedy przestał, powiedział do mnie: „spokojnie” i poszedł łapać psa, któremu znów udało się wyrwać – opowiada Maciej. Postanowił śledzić oprawcę. – Udało mu się złapać Sonię, zaprowadził ją na tyły pizzerii i znów zaczął skowyczącą suczkę okładać batem. Podbiegłem. Próbowałem mu ten bat wyrwać, ale się nie udało, bo zareagował agresją i bata nie chciał oddać – relacjonuje Maciej.

Za to zbity pies zdołał się jakoś wyrwać ze zbyt obszernej obroży i uciec. Tym razem szybko i daleko…

W międzyczasie wstrząśnięta zachowaniem właściciela Roksana Gruszecka, narzeczona Macieja telefonowała po policję. – Przyjechali funkcjonariusze z Fordonu, opowiedzieliśmy im co się stało. Widać, że byli poruszeni naszą relacją – wspomina Roksana. Młodzi ludzie dojrzeli nieopodal pizzerii właściciela zbiegłej suczki i wskazali go policjantom. I chyba wtedy po raz pierwszy usłyszeli, że oprawca Soni jest znanym lekarzem. Funkcjonariusze robili swoje, a Roksana i Maciej wyruszyli na poszukiwanie charcicy. – Chodziliśmy po Fordonie do północy, ale suczka znikła bez śladu – opowiada Roksana. Tej nocy nie mogła zasnąć…

Zrobię wszystko, żebyś nigdy w życiu nie skrzywdził już żadnego niewinnego stworzenia, a pisk i skowyt Soni będę słyszeć do końca życia (…) Doktorku – bo tak się przedstawiasz ludziom – zmądrzej (…) Soniu, jeśli się znajdziesz, zrobię wszystko, żebyś nigdy w życiu już na niego nie spojrzała” – to fragment emocjonalnego postu na stronie facebookowej grupy Bydgoszczanie. Roksana Gruszecka opowiada tam o przerażonej, bitej przez swego pana batem Soni, co ona, jej koleżanka i narzeczony widzieli na własne oczy.

Odzew jest ogromny, a opinie na temat oprawcy z knutem – dosadne! Apel o szukanie Soni, zamieszczany i powielany w Internecie odniósł skutek. W poniedziałek nad ranem (31.10) suczka się odnalazła.- Pojechaliśmy po Sonię do ludzi, którzy się nią zaopiekowali. Była zmęczona, miała poranione łapy.

 

Zawieźliśmy ją do weterynarza. Opatrzył rany, wyjął kleszcze i podał środek przeciw pchłom – relacjonuje Roksana. Podjechali pod pizzerię, by się dowiedzieć, czy moment bicia psa knutem zarejestrowały kamery. Poinformowali telefonicznie policję, że suczka się znalazła. Liczyli, że już nie wróci do właściciela, ale… – Funkcjonariusze otrzymali od przełożonych dyspozycje, że muszą oddać psa właścicielowi, bo ten rano zgłosił jego zaginięcie – wspominają młodzi ludzie.

– Po Sonię przyszła Pani i suczka była do niej fajnie nastawiona, ale jak doszedł pan doktor pies zmienił się o 180 stopni. Zaczął się kulić, trząść, nie chciał wsunąć łba w obrożę. Widać było, że się tego człowieka panicznie boi – słyszymy od Roksany i Macieja. Musieli Sonię pożegnać, ale zamierzają śledzić jej losy. – Trzeba zrobić wszystko, żeby człowiek, który ćwiczy psa batem już nigdy nie skrzywdził żadnego zwierzaka – uważają młodzi ludzi, a ich znajomi z Internetu chcą nawet napisać petycję w sprawie odebrania lekarzowi wszystkich psów, jakie posiada. A wiadomo, że ma ich kilka, w tym dwa charty.

Udało się nam dotrzeć do właścicielki hodowli, z której pochodzi drugi chart z psiej kolekcji lekarza. Też dwuletni. – Odradzałam mu kupowanie charta z hodowli w Rosji, bo sporo o niej wiem, ale mnie nie słuchał. Te psy żyją tam półdziko na wielkiej przestrzeni, bo charty to psy łowne, kiedyś polowano z nimi na wilki – słyszymy od pani Wiesławy. Już wie, co się stało, bo telefonowała do niej z pytaniami o Sonię pani Kasia – policjantka z Bydgoszczy i ktoś z Animalsów. Powiedziała im to, co nam: że …

odradzała panu doktorowi zakładanie hodowli

a zapewe miał takie zamiary, skoro od niej wziął psa, a z Rosji sprowadził suczkę i żadnego czworonoga nie wysterylizował ani nie wykastrował, choć mu to gorąco doradzała. Była w domu doktora w Bydgoszczy rok temu i nie zauważyła, by psom działo się coś złego. – Sonia pływała z panem na jachcie. Widziałam to na zdjęciach – wspomina. – A kiedy pan doktor szedł do pracy wywoził psy do ogrodu krewnych, gdzie mogły się wybiegać – dodaje. Trudno jej uwierzyć, że karał Sonię batem. – To absolutnie niedopuszczalne! – ocenia.

Policja w towarzystwie przedstawicielki OTOZ Animals dwukrotnie próbowała wejść do domu pana doktora, by sprawdzić w jakim stanie są pozostałe zwierzęta (podobno ma ich pięć), ale nikt nie otworzył im drzwi.

– Doktor sam do mnie w tym tygodniu zadzwonił i powiedział, że chce oddać oba charty – zdradza nam pani Wiesława, właścicielka hodowli. – Szukam dla nich nowego domu – mówi. – Zgłosiły się trzy osoby, chętne wziąć Sonię. Jeśli zrezygnują to osobiście przyjadę i zabiorę od niego oba psy. Od 40 lat prowadzę hodowlę tej rasy i wiem, ile trzeba wiedzy, doświadczenia i trudu, by wspaniałe, inteligentne i wrażliwe psy odpowiednio ustawić i wyszkolić. Serce mi pęka na myśl o tym, co spotkało Sonię – dodaje.

Sprawdzamy, co w sprawie Soni i jej właściciela robi bydgoska policja. – Wykonywane są czynności w sprawie o znęcanie się nad zwierzęciem, w myśl art 35 ust 1 a „Ustawy o ochronie zwierząt” – informuje nadkomisarz Przemysław Słomski z Zespołu Prasowego KWP w Bydgoszczy.

Liczyłam na wysłuchanie drugiej strony, ale do dziś pan doktor nie odpowiedział na moją prośbę o rozmowę. Jeśli to uczyni, nie omieszkam opublikować jego wersji.

Art 35 „Ustawy o ochronie zwierząt” stanowi, że:

Ten, kto znęca się nad zwierzęciem podlega karze pozbawienia wolności do lat 3, a jeżeli sprawca działa ze szczególnym okrucieństwem – karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Sąd może też orzec przepadek zwierzęcia, jeżeli sprawca jest jego właścicielem, a nawet zakaz posiadania wszelkich zwierząt albo określonej kategorii zwierząt.

PS. 9 listopada właściciel Soni usłyszał zarzuty z art 35 par 1a Ustawy o Ochronie Zwierząt

WARTO WIEDZIEĆ:

W Rosji psy rasy Borzoj znane są od wieków. Były ulubieńcami rosyjskiej arystokracji i dworów carskich. Zaskarbiły sobie serce między innymi Iwana Groźnego, Piotra Wielkiego i Mikołaja II.

Chart rosyjski borzoj jest psem niezwykle inteligentnym, spostrzegawczym i bystrym. Jest też psem wrażliwym, dlatego każde niesprawiedliwe potraktowanie będzie odreagowywać przed długi czas. Dlatego podczas szkolenia nie wolno używać wobec niego przemocy fizycznej ani słownej, bo to nie zapewni sukcesu wychowawczego, tylko utratę zaufania psa, którą trudno będzie odbudować. Złe traktowanie może spowodować uraz w psychice czworonoga, objawiający się lękiem, stresem, a nawet agresją. Sprawdzoną metodą jest szkolenie oparte na budowaniu pozytywnych skojarzeń, czyli nagradzaniu psa za dobrze wykonane zadanie smaczkami, wspólną zabawą czy zabawką. Szkolenie i wychowanie Borzoja jest żmudnym i długim procesem, w którym potrzebna jest cierpliwość i konsekwencja. Czas szkolenia charta trzeba wykorzystać na budowanie i zacieśnianie dobrej relacji z czworonogiem.

 

Podobne artykuły

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Pozostańmy w kontakcie

255FaniLubię
525SubskrybującySubskrybuj
- Advertisement -spot_img

Ostatnio dodane