Jak handlarz udawał, że się nadawał,
jak różne służby łgały, że go szukały,
jak ukraińskie wojska dron wyśpiewały
Gdyby mi ktoś miesiąc temu powiedział, że przyłożę rękę do zakupu broni, to bym tego kogoś w rękę ugryzła. Aby tylko – pozostając „w temacie rąk” – słynny duet szpiegowski z Wiejskiej nie pomyślał, że ja „ręka w rękę” z jakimś handlarzem bronią działam! Co nie dowodzi, że oszalałam, bo to jedynie luźna zbitka moich najnowszych asocjacji w sprawie broni.
Już sam fakt, że w ogóle mam takie skojarzenia byłby niezrozumiały i niepokojący, gdyby nie wojna w Ukrainie. No i gdyby nie moja słabość do Sławomira Sierakowskiego… Przyznaję się, a co?! Zatem, gdy pan Sławek ogłosił zbiórkę na bayraktar, czyli wysokospecjalistyczny dron rozpoznawczo-bojowy, zostałam jednym z licznych donatorów. Nie musiałam kłopotać się „czy leci z nami pilot?”, bo ten turecki sprzęt jest bezzałogowy i walczący Ukraińcy bardzo go potrzebują, co nawet wyśpiewują. Ani chybi, to wszystko razem do kupy uśpiło tkwiącą we mnie od zawsze pacyfistkę.
Widać jednak nie tak pryncypialną, jak znajoma, która oświadczyła krótko: Wspomagam Ukrainę na wiele sposobów, ale do zakupu broni nikt mnie nie zmusi! I pomyśleć, że przed wielu laty ja, równie kategorycznie, odmówiłam kupienia latorośli karabinu – zabawki. Indagowana na tę okoliczność, od razu zaperzałam się, głosząc różne pacyfistyczne slogany. Sytuację uratowała inna z koleżanek (wówczas bezdzietna!) kupując mojemu synkowi wymarzoną broń z plastyku. Dziecko było szczęśliwe, a dziś jest, w porównaniu z matką, prawdziwą „oazą spokoju”.
Cóż ja poradzę, że jako – ukształtowana przez liczne protesty uliczne – świadoma obywatelka, spalam się obserwując to, co wyczyniają rządzący?! Bo tylko gdzieś, w jakiejś republice bananowej na Czarnym Lądzie możliwy byłby taki scenariusz: podczas pandemii zakup ratujących życie respiratorów powierza się handlarzowi bronią, ten udaje, że się nadaje i rzuca dla niepoznaki jakiś ochłap, potem ulatnia się z milionami, a służby udają, że go szukają i wydają za handlarzem list gończy, który nie działa w Albanii, gdzie poszukiwany prowadzi legalne interesy do czasu swej przedwczesnej śmierci. Uff…
Dość to dziwne i tajemnicze, prawda? Zresztą sądzę, że poznaliśmy jedynie „czubek góry lodowej”, a i tego byśmy nie wiedzieli, gdyby nie znany z detektywistycznych ciągot tandem domorosłego Sherlocka i nieodłącznego doktora Watsona z Wiejskiej. Mam na myśli opozycyjnych posłów – Michała Szczerbę i Dariusza Jońskiego, bez wskazania kto w tym sprawnym w tropieniu aferzystów duecie jest Sherlockiem, a kto Watsonem. Może wcielają się w bohaterów Conan Dolye`a na zmianę? Dość powiedzieć, że we dwóch robią robotę za… No właśnie, za ilu? Zresztą, mniej ważne za ilu, ważne za kogo!
Za tych, co „u żłoba” – odpowiedziałoby wielu i nie bez racji. Bo albo chodzi o spec służby, albo o wymiar sprawiedliwości, albo – najczęściej – o jednych i drugich działających „ręka w rękę”. A skoro znów jesteśmy w „temacie rąk”, spójrzmy ile, tak „ręka w rękę”, rządzący mogą spieprzyć, a ile dobrego można zrobić w oddolnym zrywie społecznym! Szczególnie, gdy „ręka w rękę” z nim stanął turecki producent bayraktara i dron Ukraina dostanie za darmo, zaś uciułane ponad 20 milionów zasili konto pomocy humanitarnej. Stąd apel do rządzących: nie przeszkadzajcie obywatelom, a nie trzeba będzie wstydzić się przed światem.