5.2 C
Bydgoszcz
sobota, 25 stycznia, 2025
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

Jacek Deptuła ZEZEM: Tanie państwo Kaczyńskiego

Nie pamiętam kto to powiedział, ale niezwykle trafnie w kontekście blisko 7-letnich rządów Kaczyńskiego. Czym jest wdzięczność wobec władzy za powołanie 37 fundacji rządowych mających poprawić los ludu? Otóż tym samym, co wdzięczność dla bankomatu, że wypłacił nasze pieniądze.

Tymczasem wyć się chce z bezsilności patrząc na wydatki dworu księcia Morawieckiego z cesarzem Kaczyńskim za plecami. Miliardy podatników fruwają bezczelnie nad Polską potwierdzając, że akurat ten rząd, jak żaden inny, sam się wyśmienicie odżywia. Słynne ośmiorniczki Radka Sikorskiego i kolegów, na których potknął się rząd Tuska, kosztowały ponad tysiąc złotych. A teraz uwaga: tegoroczny budżet kancelarii premiera Morawieckiego to 830 milionów złotych! Jak widać do miliarda niewiele brakuje, a wszystko jeszcze przed Morawieckim. W 2021 roku było to 590 milionów więc wzrost jest szokujący. Żeby było bardziej obrazowo, to warto przypomnieć, że w 2015 roku, jeszcze za rządów Donalda Tuska – wydatki kancelarii premiera wynosiły śmieszne 125 milionów. Liczba dyrektorów i ich zastępców w kancelarii premiera wzrosła z 38 do 116 etatów.

Tanie państwo Kaczyńskiego to oszustwo i rozbój w biały dzień. Jeśli dodać do 830 milionów rozmnożenie kadry urzędników kancelarii premiera z 550 w 2015 roku do 1400 dziś (sic!), mamy pełny obraz Bizancjum stworzonego przez Kaczyńskiego. A ten, jak każdy satrapa, otacza się przez całą dobę armią ochroniarzy, co to nie tylko pilnują szefa, ale i noszą teczkę, także z zakupami. Dziennie ochrona tego narodowego skarbu kosztuje podatnika ponad 5 tysięcy złotych, a rocznie blisko 2,5 miliona.

Kolejnym symbolem pisowskiego taniego państwa są zakłamane, dmuchane fundusze dla rodzin i kolesi, komisje i agencje rządowe, w których Misiewicze zarabiają od 10 do 30 tysięcy złotych! W państwie prezesa Kaczyńskiego działa już 36 agencji, komisji i funduszy (w 2016 roku było ich 12). Przykłady? Proszę bardzo, bo wymienienie wszystkich spółek zajęłoby zbyt dużo miejsca. Jest więc komisja zajmująca się przypadkami pedofilii, która kosztuje podatników 12 milionów złotych rocznie. I za te pieniądze urzędnicy… nie mają od lat nawet dostępu do dokumentów kościelnych. Jest Krajowy Instytut Mediów, który zamówił badania słuchalności rozgłośni w firmie Alternatywa Polska – kontrakt za 24 miliony (udziałowcem AP był prezes KIM). Alternatywa mieści się na działce, przypominającej chłopską zagrodę, a zajmowała się wynajmem sprzętu komputerowego, a nie badaniami mediów.

Kiedy piszę te słowa rząd powołał 37 agencję – Instytut Strat Wojennych opłacany za pieniądze podatników. Jego zadaniem jest wywalczenie reparacji od Niemców oraz wyłudzenie na płace kolejnych setek milionów. Tymczasem w Sejmie działa już Parlamentarny Zespół ds. Reparacji Należnych Polsce. Dwa lata temu rząd powołał Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej, którego zadaniem jest – cytuję: „polityka pamięci tradycji idei narodowych, katolickich, społecznych i konserwatywnych”. Koszt instytutu – 27 milionów złotych rocznie. Z kolei wynagrodzenia trzech członków Polskiej Fundacji Narodowej (tej od jachtu ze złamanym masztem) w 2020 roku to 800 tysięcy zł !

A Narodowy Instytut Wolności w latach 2017 – 2026 otrzyma 387 milionów. Dodajmy do tego trzy miliardy rocznie dla Kościoła, prawie ćwierć miliarda dla Rydzyka i 1,2 miliarda unijnych kar – wychodzi nam szokujący wynik: w 2021 roku wydatki publiczne w przeliczeniu na każdego pracującego Polaka wyniosły 70 tysięcy złotych.

Jak więc żyć, panie premierze? Genialną odpowiedź dała Katarzyna Glapińska, żona prezesa NBP na sopockim molo: „Najlepiej pogadać z Putinem”.

Podobne artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Pozostańmy w kontakcie

255FaniLubię
525SubskrybującySubskrybuj
- Advertisement -spot_img

Ostatnio dodane