Delikatny aromat paniki zza makowca
Jeszcze nikt nigdy nie wygrał z mediami, ale co i rusz komuś się wydaje, że będzie pierwszy. Co prawda bywało, że dziennikarze i całe redakcje były przez sąd karane za łgarstwa, ale finalnie i tak politycy walczący z mediami zawsze przegrywali. Tymczasem w Bydgoszczy prezydent postanowił popełnić piękne harakiri obrażając jedyne media, pisane jakie w naszym pięknym mieście jeszcze w miarę profesjonalnie funkcjonują.
Dotychczas prezydent Rafał Bruski z całą ratuszową ekipą mógł uchodzić za całkiem sprawnego żonglera, uroczym slalomem omijającego miny, na które poprzedni prezydent z uporem maniaka wskakiwał obunóż. Od pewnego czasu wszytko się zmieniło. Może to kwestia tego, o czym ćwierkają coraz rzadziej spotykane w okolicy ulicy Jezuickiej ptaszyska, że postanowił już więcej nie uszczęśliwiać taplających się w błogim poczuciu spełnienia mieszkańców i odejść w chwale po zakończeniu obecnej kadencji? Nie wiem, fakt jest taki, że prezydent Bruski robi wszystko, żeby przegrać z kimkolwiek. No może oprócz kandydatów, których dotychczas wystawiało przeciwko niemu Prawo i Sprawiedliwość, bo ta partia od wielu już kadencji z uporem maniaka wystawia polityków, jak to się brzydko mówi, niewybieralnych. Spuśćmy nad nimi litościwie zasłonę milczenia i wróćmy do prezydenta, który buduje. Buduje oczywiście na miarę możliwości i wyobraźni. To zrobi Stary Rynek z materiałów kupionych na wyprzedaży w AliExpress, to postawi most bez chodników, ale z drugiej strony Młyny Rothera i tramwaj na ulicy Kujawskiej ludziska chwalą, więc może rachunek jest na plus?
Z mediami jednak prezydent radził sobie doskonale! Naprawdę umiał lekko, bez obecnie dominującej topornej narracji mówić o sukcesach i omijać wtopy. Przekaz ratusza miał delikatny uśmiech przewodniczącej Rady Miasta, a teraz ma zaciętą twarz papierowego oligarchy z Chobielina. O ile siekierą da się wycinać niepokornych działaczy partyjnych, z dziennikarzami to nie przechodzi.
Działacze Platformy przyzwyczaili się, że media to takie działy public relations, tyle że w innych budynkach. Przyzwyczaiła ich nie tylko redakcja z Placu Wolności, żeby być uczciwym. Trzeba ich opłacać czasem reklamami czy innymi kampaniami społecznymi, ale i tak kosztują mniej niż etatowi jajogłowi. No i są o wiele skuteczniejsi. Albo byli, bo jednak, czego nie zauważyła Jezuicka, świat się trochę zmienił w ostatnich latach. Przynajmniej nasz, polski świat mediów.
Media publiczne robią to, do czego zostały stworzone, po co rządy na całym świecie decydują się na utrzymywanie drogich, klasycznych redakcji telewizyjnych czy radiowych w czasach dominującego dziennikarstwa obywatelskiego i mediów społecznościowych. Polski rząd robi to samo, co choćby brytyjski, choć oczywiście wolałbym nie podejmować się próby porównywania TVP do BBC. Trzeba znać proporcjum…
Dodatkowo w drugiej kadencji PiSu udało się wreszcie spolonizować, czy raczej: repolonizować, media będące dotychczas w niemieckich rękach. Czy to Gazecie Pomorskiej i Expressowi wyszło na dobre, niech ocenią czytelnicy. Wydaje się, że zasięgi obu tytułów raczej nie spadają, o ile nie rosną. Rynek zweryfikował, że była to dobra decyzja pod względem finansowym, a jeśli chodzi o wiarygodność dziennikarską, to zarzuty ma chyba jedynie Rafał Bruski, który napisał w mediach społecznościowych, w kontekście artykułu o licytacji makowca na WOŚP, że artykuł to „manipulacja dziennikarska”, dziennikarz „od momentu zakupienia Expressu Bydgoskiego przez koncern paliwowy Orlen” „posługuje się półprawdami lub niedomówieniami”, a tak w ogóle, to on – prezydent Bruski – wierzy, że wkrótce wróci do mediów „rzetelna informacja i merytoryczna polemika”. Radni opozycji wzdychali po kątach, że prezydent mógłby przynajmniej w zakresie „merytorycznych polemik” pokazać jak to się robi, choćby na posiedzeniach Rady Miasta.
Kto w sporze między prezydentem a dziennikarzem ma rację, powinien rozstrzygnąć sąd; jeśli redaktor nazmyślał, albo jeśli prezydenta zabolały oceny dziennikarza, do których ten oczywiście ma pełne prawo.
Na tym polega urok tej roboty. I w mediach, i na świeczniku.