2.3 C
Bydgoszcz
piątek, 17 stycznia, 2025
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

… Katarzyny Kabacińskiej. Wieje…grozą

WIEJE … GROZĄ, GROTESKĄ I NADZIEJĄ

Dzwoniłam w środę do koleżanki i już po chwili wiedziałam, że „jest nie halo”, jak mawia młodzież. Pytam z troską, a ona wzdycha, że jest meteoropatką i dopóki nie przestanie wiać, to z prywatnego rowu mariańskiego nie wychynie. Powspółczuwałam jej, bom istota empatyczna, poza tym moja Mama też tak miała. Znaczy z tym wiatrem, który – dokopuję się rodzinnych wspomnień – szarpał każdy maminy nerw z osobna.

Czułam się podobnie, gdy zobaczyłam spustoszenia po wichurze szalejącej nad Polską w nocy z 16 na 17 lutego. Nieszczęśnicy, którzy stracili dach nad głową, pomimo upływu godzin, stali nad obróconymi w ruinę domostwami powtarzając w kółko, że to było tak, jakby z nieba leciały kamienie, a wszystko trwało okamgnienie. Straszne! Tym straszniejsze, że to, co dziś nazywamy anomaliami pogodowymi musimy zacząć traktować jak normalne zjawiska meteorologiczne – wieszczą znawcy tematu. I nie przepuszczają okazji, żeby uświadamiać udział człowieka w tym dziele zniszczenia. By nie rzec – „sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało”, ale to już wytykając decydentom analfabetyzm klimatyczny i nieodwzajemnioną miłość do węgla.

I tak nieoczekiwanie, bo wiatr kręci człowiekiem jak chce, przywiało mnie w kręgi rządowe. Chyba też jestem meteoropatką, bo doba minęła, a ja ciągle byłam mocno zawiana po tym, jak jednym haustem musiałam łyknąć Ziobrowe oskarżenia. Nie, jeszcze nie mnie… Premiera, którego minister sprawiedliwości zgromił za zgodę na dyktat Brukseli – kasa za praworządność i postawił w konferencyjny stan oskarżenia mówiąc: to historyczny błąd Mateusza Morawieckiego! I powstał dylemat: czy rzeczywiście powiało wiatrem historii, czy przepoconym powietrzem z ringu politycznej nawalanki?

Szczerze mówiąc, to by było nawet śmieszne, gdyby nie było groźne. Co nam niepotrzebne w sytuacji, gdy od wschodu wiatr niesie grozę już nie na żarty. Wszystkie stacje – nadające z ziemi, z satelity i z łaski pańskiej od rana do nocy dywagują: najedzie czy nie najedzie Rosja na Ukrainę. Pojęcia nie mam, mam za to nadzieję, że rządzący naszym krajem już się nauczyli poruszania po dyplomatycznych salonach bez wdzięku słonia w składzie porcelany. Inna rzecz, że obejrzawszy zorganizowany przez Donalda Tuska zlot w sprawie konfliktu na linii Moskwa – Kijów miałam wrażenie, że przepustką nań uczyniono bycie „byłym”. Prezydentem, dowódcą, premierem… Tymczasem ja, w obliczu niebezpieczeństwa, oczekuję, że ów „były” siądzie z „obecnym” i rada w radę, wspólną mądrością zatroszczą się o Polskę, o Polaków.

Już tonęłam w myślach niewesołych, gdy powietrze znowu zawirowało i wiatr przyniósł zdumiewającego newsa. Nie wiem, jak wy, ale ja kompletnie się tego nie spodziewałam! Od dawna zachodzę w głowę, jak to możliwe, że w obliczu niezliczonych afer i konfliktów, rozbuchanego nepotyzmu i karygodnej arogancji władzy, PiS trzyma się mocno? Aż tu Instytut Badań Społecznych i Rynkowych obwieszcza wyniki sondażu poparcia dla partii politycznych! Niby rewolucji nie ma, bo PiS (z Solidarną Polską) zbiera z puli 32,5 %, ale KO już depcze mu po piętach notując 29,3 % poparcia. Co oznacza wzrost o 9 punktów procentowych względem stycznia i to dopiero jest niespodzianka! Pytanie brzmi: co spowodowało odpływ zwolenników Hołowni, bo to Polska 2050 z marnymi 8,6 % poparcia spadła na łeb, na szyję… Ale rozmyślanie nad tym zostawiam politologom, mnie bowiem zżera ciekawość czy Donaldowi Tuskowi podstawiono już białego konia?

 

Podobne artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Pozostańmy w kontakcie

255FaniLubię
523SubskrybującySubskrybuj
- Advertisement -spot_img

Ostatnio dodane