Gdyby ściany mogły mówić… Mury, niczym niemi świadkowie, skrywają przed żądną sensacji gawiedzią niejedną tajemnicę za szczelnie zamkniętymi drzwiami. Im wrota okazalsze, często z wiodącymi doń czerwonymi dywanami, tym ciekawość większa. Bywa, że oczy świata podążają ku apartamentowi głównie ze względu na lokatora – kogoś spośród noblowskich laureatów, albo sportowych mistrzów, z artystycznej bohemy, albo choćby tylko z grona celebrytów. Jednak, jak chyba nigdy dotąd, dziś międzynarodowa opinia publiczna chce sforsowania drzwi oddzielających ją od rozdających karty polityków. Szczególnie tego jednego – z Gabinetu Owalnego.
Trudno się dziwić, bo w światowym tyglu wrze. Chociaż, gdy mamy do czynienia z Donaldem Trumpem, powinniśmy raczej ów tygiel zastąpić szybkowarem, tak błyskawicznie zmienia swe decyzje prezydent Stanów Zjednoczonych. I lubi to robić w świetle jupiterów. Ale jeśli naiwnością jest twierdzić, że wybraniec Amerykanów wolny jest od zakulisowych gierek, to czasem lepiej, gdyby pozostały one tajemnicą Gabinetu Owalnego. Jak choćby w przypadku osławionego, dostępnego urbi&orbi spotkania z prezydentem Ukrainy – Wołodymyrem Zełenskim, które było popisem chamstwa gospodarza i jego ekipy. Tylko takie mocne słowa przychodzą mi na myśl.
Komentatorzy, tłumacząc biznesowe podejście Trumpa do wojny w Ukrainie, nazywają go politykiem transakcyjnym. Ja, zniesmaczona do granic poniżaniem prezydenta Zełenskiego, stawiam na określenie o zabarwieniu bardziej pejoratywnym – „geszefciarz”. Trump jest grubo ciosanym, zadufanym w sobie narcyzem, dla którego liczy się przede wszystkim dobry interes, dużo mniej ludzie. Szczególnie ci słabi, bo silnych szanuje, za czym kryje się albo podziw, albo strach… A może właśnie intratny geszeft?
Ukraina, tocząc już 3 lata wojnę obronną z rosyjskim najeźdźcą, jak tlenu potrzebuje wsparcia USA, tymczasem prezydent Trump to kraj Zełenskiego obwinia o całe zło. Oczy całego świata zwrócone są ku spotkaniu w Gabinecie Owalnym, wszyscy słyszą te absurdalne oskarżenia, widzą żenujące obrazki i moment, gdy ukraińskiemu gościowi puszczają nerwy. To wtedy pierwszy raz pomyślałam, że Trump miał rację! Przecież pośród inwektyw kierowanych w stronę „dyktatora” Zełenskiego była i ta o „umiarkowanie udanym komiku”. I można by powiedzieć, że coś w tym jest, gdyż całkiem „udany komik”, zapanowałby nad emocjami nawet w obliczu zniewag pod adresem Ukrainy i Ukraińców. Tymczasem Zełenski nie zdzierżył, wybuchł i … poszło!
Nie ma żadnego znaczenia, że to mały, niestosownie ubrany prezydent miał (i ma ) moje poparcie w przeciwieństwie do wielkiego prezydenta niestosownie się zachowującego. Tym bardziej, że niemal każdy następny dzień przynosił (i przynosi) wieści o nowym, bardziej zaskakującym, a bywa – szokującym pomyśle lokatora Białego Domu. Głównie w sprawie kasy, że o chrapce na Grenlandię, czy uczynienie z Kanady 51. stanu Ameryki nie wspomnę.
Zostawiając w tle, póki co bezowocne, negocjacje o zawieszeniu broni między Rosją a Ukrainą, Trump postanowił wzniecić inną wojnę. Tym razem celną i długo by wymieniać listę krajów, które wziął na widelec, nie sposób jednak nie zauważyć, że karząca ręka z Owalnego nie dotknęła Rosji, za to otwiera Putinowi drzwi na światowe salony. Człowiekowi uznanemu za zbrodniarza wojennego! Politykowi, który deklarując gotowość do pokoju z premedytacją spuszcza bomby na ludność cywilną! Tymczasem europejscy przywódcy jednoczą się, debatują, a Unia Europejska ustala nowe sankcje i planuje uzbroić się po zęby, tak by Putinowi odechciało się nawet spojrzeć w jej stronę. I to jest drugi moment, w którym gotowa jestem przyklasnąć Trumpowi, gdyż zmusił nierychliwą zazwyczaj UE do szybkiego działania.
Celny ostrzał z Owalnego mobilizuje nie tylko Europę, jednak reakcje różnych państw są rozmaite. Giełdy szaleją, majątki topnieją i nawet w USA coraz trudniej znaleźć zwolenników celnych wolt Trumpa. Ekonomiści, przypominając, że wojna celna nikomu nie służy, jednocześnie wieszczą turbulencje w amerykańskiej gospodarce. Ale Donald Trump znowu jest w centrum uwagi i chełpi się, że wielu polityków gotowych jest całować go w dupę, by zechciał negocjować wysokość nowych ceł. Jego przerośnięte ego zostało połechtane i w arogancie budzi się ludzkie panisko, co skutkuje zawieszeniem ceł na 3 miesiące. Wyjątkiem są Chiny, z którymi trwa walka wet za wet, aż amerykańskie cła osiągają absurdalną wysokość 145 proc. No i nadal nie ma na tej czarnej liście Rosji. Cóż, między nami mocarstwami…
Nie wiem w co gra Trump: czy tylko wsadza kij w mrowisko, czy też naprawdę wszystko sprowadza do biznesu. Za tym drugim zdaje się przemawiać mglista jeszcze zapowiedź, że lokator Owalnego chce od opłacalności współpracy gospodarczej z danym krajem uzależnić obecność tam amerykańskich żołnierzy. Pojawienie się tej informacji w przestrzeni medialnej zbiegło się z opuszczeniem przez wojska Stanów Zjednoczonych Jasionki na wschodniej flance NATO. Wprawdzie polscy decydenci zapewniają, że to ruch zaplanowany, ale jak ufać klasie politycznej, której wiarygodność z trudem odbija się od dna?
KATARZYNA KABACIŃSKA