Od kilku miesięcy Maciej przygotowywał dla Czytelników TvOKO „subiektywną prasówkę”. Ostatnio nieco rzadziej, bo czuł się źle. Chore ciało nie nadążało za nadzwyczaj sprawnym, bystrym umysłem. Maciek zmarł dziś, miał zaledwie 50 lat… Będzie GO nam bardzo brakowało.
Tak wspomina MACIEJA MYGĘ jego bliski kolega Jurek Kamiński:
Zawsze jak ognia unikałem pisania wspomnień o zmarłych. Te tzw ostatnie pożegnania zawsze są sztuczne, przesłodzone, egzaltowane. Ten, który odszedł, jest w nich kryształowy, wspaniały, bez skazy. A Maciej był po prostu normalny. Jak każdy miał zalety, ale miał i wady. Robił rzeczy świetne, ale pewnie robił i takie, z których nie był dumny. Był świetnym dziennikarzem i dobrym kumplem i na tych dwóch płaszczyznach zbliżyły nas do siebie życiowe drogi. Trochę przykro było patrzeć, jak ten pełen werwy i humoru koleś cierpi . Nie tylko fizycznie. Jego życiowy optymizm i werwę mocno nadszarpnęło to, co spotkało go zawodowo. Gazeta, której poświęcił mnóstwo swojego talentu, miejsce z którym był związany przez ponad dwadzieścia lat, zrezygnowała z niego nader lekko, w sposób, który jest chyba signum temporis współczesnego dziennikarstwa. Furda tam doświadczenie, talent, rzetelność, zaangażowanie. Liczą się słupki, wynik ekonomiczny i – co ważne pokora. A Maciej pokorny nie był. Mocno odczuł to, że raptem z licznej grupy znajomych ostała się jeno garstka. Fakt, zostali przy nim nieliczni, ale tacy na których wsparcie mógł liczyć. Do końca wierzył, że da radę. Kiedy kilka dni temu widzieliśmy się – jak się dziś okazało – po raz ostatni, był w nim optymizm. Wierzył, że dzięki pomocy przyjaciół upora się z kłopotami zdrowotnymi i wróci do pracy w formie jaką sobie wymarzył i na jaką bez dwóch zdań zasługiwał.
Wszystkim bliskim składam szczere kondolencje. Z mojego świata zniknął kolejny fajny człowiek. Szkoda.