Jedną z najważniejszych przesłanek, dla których sitwa prezesa Kaczyńskiego może wygrać październikowe wybory, jest walka – o życie i pieniądze. Po ewentualnym zwycięstwie opozycji, prokuratury i sądy będą miały pracę na lata i do 80 tysięcy skazanych w polskich więzieniach dołączy przynajmniej kilkudziesięciu prominentnych polityków PiS. Jarosław Kaczyński to wie, więc gra o wszystko: wóz albo przewóz. „Jak wygramy, to kto nas będzie pytał o metodę? Mamy tak czy owak tak wiele na sumieniu, że musimy zwyciężyć (…) A więc do dzieła”.
Nie, to nie słowa prezesa Kaczyńskiego – choć mogłyby – to zapiski wielkiego mistrza propagandy Józefa Goebbelsa. I to on nazwałby marsz 4 czerwca marszem nienawiści, choć nienawistne były tylko przekazy mediów rządowych z TVP Info na czele. Na paskach pojawiają się za to coraz agresywniejsze i głupsze tezy, wymierzone w lidera PO, opozycję oraz jej wyborców. „31. rocznica zdrady Polski przez Tuska i komunistów” – to pasek, który pojawia się najczęściej. Widzowie TVP Info mogli zobaczyć także pasek o treści: „Polityka pogardy Platformy”. Propagandysta TVP Info poszedł jeszcze dalej w swej głupocie. „Opozycja zjednoczona w obronie Rosji” — takie absurdalne zdanie pojawiło się po południu 4 czerwca. Kaprale TVP Info atakowali także uczestników zgromadzenia: „Marsz nienawiści. Agresja i pogarda celebrytów opozycji” — mogliśmy przeczytać.
W ten sposób propaganda PiS idealnie wpisała się w działalność Telewizji Polskiej, o czym Goebbels pisał tak: „Propaganda była naszą najsilniejszą bronią przy zdobywaniu państwa. Pozostaje ona nadal najsilniejszą bronią przy utrzymaniu się i budowie państwa”.
Gdyby zastanowić się nad istotą prania mózgów Polaków, można pokazać to w absurdalnej pigułce. To sprawa polityczna, religijna i społeczna. Oto autobusowa linia na Hel, łącząca kilka nadbałtyckich miejscowości, miała numer 666. Tablica na autobusie przez kilka lat informowała: „666 Hel”. Najprościej mówiąc – chodzi o podróż miejskim autobusem do piekła (ang. Hell), wprost w objęcia diabła symbolizującego cyfrą 666!
W Polsce PiS to niepojęte, aby autobus komunikacji w tak bezczelnie antykatolicki i diabelski sposób wiódł suwerena w objęcia Złego. Prawicowe media pisały, że „Linia autobusowa 666 kursująca na Hel, mówiąc krótko i dosadnie, godzi w chrześcijański porządek państwa polskiego (sic!) i jego fundamenty, a stąd – w dobro nas wszystkich. Podkreślamy jednak – to tylko wierzchołek góry lodowej – znacznie głębszego problemu”. Idiotyzm tych argumentów poraża – takie rzeczy możliwe tylko w Polsce, jak modlitwy przed drzewem w Parczewie, na którego korze objawiła się Matka Boska.
Sprawą afery o „diabelski numer” zajął się m.in. brytyjski dziennik „The Guardian” oraz wiele zagranicznych portali, które kpią z fanatycznych katolików żądających zmiany numeru autobusu 666. No i stało się – gdyński PKS poinformował, że od 24 czerwca szatański numer zostanie przechrzczony na „669 Hel”. Menedżerowie przewoźnika piszą z dumą: „W tym roku ostatnią szóstkę wywracamy do góry nogami!”. Niby jest już po bożemu, ale… ale jest pewien delikatny problem. Otóż „szóstka wywrócona do góry nogami” dość powszechnie odczytywana może być jako pozycja seksualna „69.” W podręcznikach seksuologii nazwa wynika ze skojarzenia układu ciał partnerów seksualnych z cyframi sześć i dziewięć w liczbie sześćdziesiąt dziewięć. „Jest to pozycja do seksu oralnego, umożliwiająca jednoczesne doznawanie stymulacji przez oboje kochanków. Pozycja ta jest stosowana jest jako gra wstępna”!
Wyobrażacie sobie Państwo minę ministra Czarnka i kurator Nowak, obserwujących polskich młodziaków (może nawet ministrantów) jadących wzdłuż Bałtyku wprost do piekła, w którym odbywa się seksualna Sodoma i Gomora 69?
Tymczasem wprost do rzeczywistego piekła, czyli w ręce ginekologów, dla których ważniejszy jest religijnych fanatyzm i strach przed ziobrystami aniżeli życie kobiet. Najdramatyczniejsza dla mnie jest lista imion kobiet w ciąży, które zmarły w imię pisowskiego dekalogu: Dorota, Iza, Marta, Agnieszka, Anka, Justyna, Agata. O tych zgonach wiemy, a ile zostało zatuszowanych?
Ale czego tu wymagać od ginekologów skoro niedawno w toruńskiej szkole podstawowej uczniowie klas pierwszych (sic!) brali udział w tzw. innowacji pedagogicznej pt. „Poczuj chemię do Jezusa”. Dzieci dzięki doświadczeniom chemicznym poznawały… istotę sakramentów świętych. Przeprowadzono siedem lekcji z użyciem eksperymentów chemicznych. Uczniowie wykonywali doświadczenia mające dowieść, że nauka – osobliwie chemia – może potwierdzić istnienie Boga i prawdziwość sakramentów. Pojęcia nie mam jak można powiązać siedem sakramentów, przekonując dzieci za pomocą m.in. ognia, strumienia powietrza i kolorowych farb i – na wyższym poziomie – tablicą Mendelejewa.
Internauci natychmiast podchwycili absurd toruńskiego „eksperymentu” pytając: „Czy udało się zamienić wino w krew?”, „To są jakieś żarty? Chętnie bym zobaczył chemiczny eksperyment sakramentu bierzmowania, pokuty lub małżeństwa.” Jakiej ekwilibrystyki wymaga przekonanie siedmiolatków za sprawą farbek czy strumienia powietrza, że sakrament chrztu, kapłaństwa czy małżeństwa to wyznanie wiary? Jedno wiadomo na pewno – w toruńskich szkołach stuprocentową frekwencją cieszyłyby się ćwiczenia z zamiany wody w wino czy spadającej z nieba darmowej manny.
A już tak całkiem poważnie: toruńska innowacja pedagogiczna i wpływ Kościoła na życie w Polsce pisowskiej dowiodły, że bez problemu religijne wierzenia stają się faktami naukowymi.