Rzucona moneta upadnie jedną lub drugą stroną na wierzchu, choć uparci będą twierdzić, że może też stanąć pionowo. Teoretycznie możliwe, choć praktycznie wysoce nieprawdopodobne. W przypadku monet używa się pojęć awersu i rewersu, lub orła i reszki; ale na przykład u Anglosasów są to głowa i ogon (head and tail). W każdym razie obie strony działają na zasadzie równouprawnienia; tak samo często oglądane i używane.
Natomiast w przypadku medali zachodzi dziwna okoliczność. Mianowicie: większość ludzi zauważa tylko jedną stronę, nazwijmy ją pierwszą, o drugiej zapominając lub ją całkowicie ignorując, świadomie lub nie. Ba, w wielu przypadkach, nawet nie zdając sobie sprawy z jej istnienia. Dobrze to czy źle?
Z medalem sprawa jest taka, że ta ignorowana druga strona z reguły oznacza coś przeciwnego do pierwszej, przykładowo dobro/zło, i tak dalej parami: warto/nie warto, ładne/brzydkie, duży/mały, szybki/wolny, mądry/głupi… Zaskakujące jest, że człowiek przypominający innym o tym „sparowaniu”, zyskuje często miano czepialskiego, niewygodnego wręcz, bo zadowolonym z siebie rozmówcom burzy użytą argumentację, uwypuklając jej ograniczenie i słabość lub bezsensowność w skrajnym przypadku. Cóż, nikogo nie cieszy uświadamianie mu tej ułomności, co często prowadzi do konfliktów. Rzadko kto potrafi okazać klasę i uznać, niekoniecznie od razu, słuszność kontrargumentu – czyli tej drugiej strony medalu – a chociażby jego istnienie i uzna, że warto się nad nim zastanowić.
Jasne, to co powyżej nie zawsze dotyczy spraw wielkiej wagi, zatem może nawet nie warto kruszyć kopii, gdyby nie to, że, jak mawiał pewien mądry człowiek, „sztuka cierpi”. Cóż, nic się złego nie stanie, jeśli komuś podającemu psa jako przykład najlepszego przyjaciela człowieka, podpowie się, że tak samo często nazywa się go przysłowiowym wręcz kłamcą („łżesz jak pies”). Nieco gorzej, bo bardziej osobiście, gdy o poecie piszącym utwory wychwalane jako uniwersalne – ilu czytających, tyle różnych interpretacji – równie dobrze można powiedzieć, że wobec tego swojego własnego indywidualnego przesłania nie umiał przekazać (lub że w ogóle nic nie miał do przekazania). Ale waga przywołania drugiej strony medalu znacznie może wzrosnąć, na przykład wychwalając sprawność fachowców, odkrywających podczas końcowego odbioru poważne wady źle wykonanej konstrukcji, zagrażającej bezpieczeństwu budowli. Aż się prosi wtedy zapytać o drugą stronę medalu – za co ich chwalić, gdzie oni wszyscy byli podczas źle wykonywanych robót?
No, żeby nieco złagodzić nastrój, można, inspirując się słowami piosenki zespołu Pink Floyd, choć pewnie już wcześniej przez jakiegoś filozofa wypowiedzianymi, wyrazić zachwyt upływającym kolejnym pięknym dniem. No i już tylko nieznośnie czepialski człowiek może nieco zepsuć ten nastrój, odwracając medal na drugą stronę, gdzie drobnymi literami napisano, że to przecież jednocześnie jeden kolejny dzień bliżej do śmierci.
Impuls do powyższych wywodów nadszedł z nieoczekiwanej strony. Moje niewzruszone od lat przekonanie o istnieniu i powszechnym niedocenianiu drugiej strony medalu doznało nagłego, szokowego „dopalacza”, po lekturze dopiero co wydanej książki „Żony Beatlesów”. Szok to właściwe określenie jako reakcja na te drugostronno-medalowe informacje/fakty opisujące paskudne strony życia największych idoli naszych czasów. Zwłaszcza w kontraście do powszechnego uwielbienia dla ich wspaniałych artystycznych dokonań.
Na zakończenie taka refleksja. Tajemnicą poliszynela jest, że jak wieść niesie, trwają i są na ukończeniu prace nad odkryciem medalu jednostronnego, a międzynarodowy zespół naukowców ma wielką nadzieję na nagrodę Nobla. Podobno od opublikowania odkrycia powstrzymuje ich już tylko jedna kwestia. Jaka okaże się druga strona medalu tego odkrycia?
IV. 2023 Julo Rafeld