Jeszcze w czasach PRL reżyser kultowego „Rejsu” Marek Piwowski leciał do Włoch odebrać kolejną nagrodę. W samolocie Alitalia rozmawiał głośno z Himilsbachem, używając jako przecinka grubych przekleństw. Dopiero kiedy samolot znalazł się nad Włochami, jakaś zgorszona dama zwróciła mu uwagę, że jest cham i dorożkarz. Niewzruszony reżyser odparł: – Proszę pani, tu jest demokracja. Zawsze może pani wysiąść…
Ja, niestety, nie mogę wysiąść z pokładu polskiego samolotu PLL PiS mimo tego, że trzęsą nas turbulencje i czekam kiedy z sufitu spadną maseczki tlenowe. Inaczej podusimy się w atmosferze politycznych i religijnych fanatyzmów. Czytając jednak depeszę Reutersa zaczynam się bać, że na wynik tegorocznych wyborów wpłynie grudniowa decyzja parlamentu… Indonezji. Nie, nie mylicie się – właśnie Indonezji odległej od nas o ponad 10 tys. km. Jak wiadomo ten kraj ma flagę łudząco podobną do polskiej – tyle że czerwono-białą. Ale kiedy stanąć na głowie, zobaczy się polskie biało-czerwone barwy narodowe.
Indonezyjczycy (a jest ich ćwierć miliarda), w 90 procentach muzułmanie, pokazali Polsce, jak może żyć bogobojnie 90 procent polskich katolików. Indonezyjczycy pokazali naszym prawicowym partiom sposób, jak zwyciężać można. Oto 6 grudnia parlament Indonezji uchwalił nowy Kodeks karny, wedle którego seks przedmałżeński jest przestępstwem (kara roku więzienia). Podobnie jak wspólne zamieszkiwanie par przed zawarciem związku małżeńskiego (pół roku za kratkami). Karalne w Indonezji są też od 6 grudnia zdrady małżeńskie oraz propagowanie antykoncepcji – do roku więzienia. Aby dowieść przestępstwa, potrzebny jest tylko raport policyjny sporządzony na podstawie zeznań współmałżonka, rodziców lub nawet dzieci.
Nowy kodeks uchwalony przez parlament tego wyspiarskiego kraju surowo karze (chłosta lub więzienie) za obrażanie uczuć religijnych, zniesławianie lub obrazę prezydenta, wiceprezydenta, instytucji państwowych i narodowej ideologii. Jedną z surowszych kar – co zrozumiałe – jest dokonywanie aktu apostazji.
Niestety, słabym punktem Azjatów jest aborcja, która nie została zakazana całkowicie! Nie jest karana w przypadku ciąży z gwałtu oraz zagrożenia życia matki. Drugą słabością tego wybitnego prawodawstwa jest to, że nie wprowadzono delegalizacji związków homoseksualnych! Ciekawostką jest też, że ministrem Indonezji może zostać każdy obywatel, pod warunkiem, iż „wierzy w jednego Boga”. Co optymistyczne – dokładnie takie kary grożą także turystom, którzy tysiącami odwiedzają między innymi indonezyjską wyspę Bali. No i bardzo dobrze, na Bali Polacy nie powinni jechać dla słońca, piasku i bzykania, ale po to, by naładować akumulatory.
Zatem, proszę Czytelników, w tym gronie możemy sobie powiedzieć: jeśli prawicowo – klerykalne partie i partyjki zwyciężą jesienią, w Polsce stanie się boża światłość. Czyż indonezyjski Kodeks karny nie jest niemal całkowicie zbieżny z żądaniami naszego episkopatu, Krysi Pawłowiczowej i Stasia Piotrowicza, bogobojnego Ordo Iuris, seksownej Kai Godek, organizacji Stop Aborcji, kanapowej Solidarnej Polski, ruchu Światło Życie, Rycerzy Chrystusa i Dziewic Konsekrowanych? Jest niemal identyczny! To przecież program wyborczy wzmiankowanych osób i organizacji! Kiedy Agencja Reutersa zapytała Edwarda Omara Sharifa Hiarijego, indonezyjskiego ministra sprawiedliwości, czy aby parlament nie przegiął pały, ten rzekł: – Jesteśmy dumni, że będziemy mieć kodeks karny, który jest zgodny z wartościami.
Kochani! Także z naszymi polskimi wartościami. W ten cudowny sposób polski katolicyzm zwiąże się na trwałe z muzułmańskimi sposobami na życie obywateli. No, jeszcze jest Arabia Saudyjska, która w brawurowy sposób wdarła się do Gdańska pod płaszczykiem Lotosu. Dzięki temu prezes Obajtek ma szanse na trwale zapisać się w historii Polski. Otóż w Arabii funkcjonuje coś co nazywa się Komisją Promowania Cnotliwości i Zapobiegania Występkom.
Że też żadnemu Ziobrze czy Wąsikowi nie wpadło do głowy, aby stanąć na głowie i zobaczyć flagę Indonezji. Czyli Polskę do góry nogami. Ale wszystko przed nami.
Póki co nie odpowiadamy na prowokację prawowiernych organizacji. Jeden z ateuszy opowiadał mi, jak pewnego wieczora usłyszał dzwonek do drzwi: – Kto tam?! – zapytał.
– Lotny Patrol Parafialny do Walki z Ateizmem!
– Nie wierzę!
– My właśnie w tej sprawie…