2.3 C
Bydgoszcz
piątek, 17 stycznia, 2025
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

20 km od Bydgoszczy. 40 tys. ton niebezpiecznych odpadów grozi… eksplozją!

GRAŻYNA OSTROPOLSKA

Czterdzieści tysięcy ton niebezpiecznych odpadów leżakuje 20 km od Bydgoszczy na terenie dawnej wytwórni styropianu „Genderka” w Tarkowie Dolnym (gmina Nowa Wieś Wielka). Pod tym toksycznym składowiskiem znajdują się…

strategiczne rezerwy wody dla Polski

czyli główny zbiornik wód podziemnych ONO 138, objęty najwyższą ochroną. Wychodzi z niego kilka znaczących ujęć wody dla województwa kujawsko-pomorskiego. Składowisko niebezpiecznych odpadów istnieje w Tarkowie Dolnym od 10 lat, a autorka niniejszej publikacji przygląda się tej ekologicznej bombie od lat ośmiu.

Wcześniej, bo w 2007 r gmina Nowa Wieś Wielka zleciła badania na terenie wytwórni styropianu, a te wykazały skażenie wód podziemnych rakotwórczym styrenem. Zrobił się szum. Radni chcieli, by gmina zmusiła Genderkę do naprawienia szkody, ale ten jedynie zmienił siedzibę, zaś postraszeni wizją zamknięcia przez Sanepid studni radni skapitulowali, świadomi tego, że po nagłośnieniu afery ucierpiałyby ich hodowle i ubyło chętnych na mleko od krów, pojonych wodą z styrenem.

W 2011 r właściciel wydzierżawił teren po wytwórni styropianu spółce „Jendrus” z Budzynia, zaś ta zapełniła dwie ogromne hale oraz plac między nimi toksycznymi substancjami i…zapadła się pod ziemię.

Pracę szabrowników widać tu gołym okiem. Pootwierali bramy magazynów, wyładowanych po sufit chemikaliami; resztkami farb, lakierów, rozpuszczalników, środków ochrony roślin. Większość plastikowych pojemników uszkodzili, metalowe sprzedali jako złom. Wyciekły z nich żrące płyny, łącząc się z deszczówką i spływając do gruntu. Metalowych klap od studzienek kanalizacyjnych złodzieje też nie oszczędzili, zostawiając w ziemi otwory o półmetrowej średnicy. Na zewnątrz hal: stosy porozrywanych worków i pojemników. Z jednych wysypał się jakiś proszek, z innych wsiąka w ziemię cuchnąca maź. Opary chemikaliów atakują oczy i nos. Przebijają się nawet przez maseczkę. Dziurawy dach hali powoduje, że deszcz rozcieńcza zgromadzone tam odpady i zamienia je w szkodliwe odcieki, zaś piaskowe podłoże gruntu sprawia, że płynne toksyny migrują do podziemnych, strategicznych rezerw wody dla Polski….objętych najwyższą ochroną.

W listopadzie 2019 r PINB ( Państwowy Powiatowy Inspektorat Sanitarny) zrobił w Tarkowie kontrolę i potwierdził katastrofalny stan dachu, ale właściciel nieruchomości odmówił jego naprawy. – Latem…

ludzie od tych oparów mdleją

skarżą się na silne bóle głowy, chorują – słyszymy od okolicznych mieszkańców. Z przerażeniem przyjmują informacje o płonących składowiskach. Mówią o pijanych szabrownikach, którzy nocą, przez dziurę w ogrodzeniu nadal wchodzą do hal. – Strach pomyśleć, co się stanie, gdy jakiś niedopałek papierosa trafi w chemiczne opary – przestrzegają.

W 2013 r, po alarmujących publikacjach (w „Expressie Bydgoskim”, z którym związana była wówczas autorka) w Tarkowie Dolnym pojawili się przedstawiciele prokuratury, policji, straży pożarnej i WIOŚ. W wizji lokalnej brał też udział biegły z ochrony środowiska: prof. Jerzy Gaca, który nie krył, że składowisko stwarza poważne zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi – Jest jak granat, trzymany w ręku. Dopóki się go nie odbezpieczy nie jest niebezpieczny, ale w magazynach, które widziałem w Tarkowie, niebezpieczne odpady są wymieszane z rozpuszczalnikami organicznymi, a to może spowodować reakcje chemiczne, zagrażające środowisku i życiu człowieka – ostrzegał biegły, a w sporządzonej później ekspertyzie napisał: „Badania przeprowadzone przez WIOŚ na terenie magazynów z odpadami potwierdziły obecność materiałów łatwopalnych i toksycznych, przechodzących w postać par, często cięższych od powietrza i tworzących z nim mieszaniny wybuchowe”

Bydgoska prokuratura wszczęła wówczas dochodzenie z art. 163 kk, który stanowi, że kto wbrew przepisom składuje, usuwa lub przewozi odpady w taki sposób, że może to zagrozić życiu i zdrowiu wielu osób lub spowodować zniszczenie w świecie roślin i zwierząt w znacznych rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Potem śledztwo przejęły: Prokuratura Okręgowa we Włocławku i CBŚ, bo kiedy potężne zrzuty niebezpiecznych odpadów po spółce Jendrus ujawniono także w Czołówku i Janowcu Wlkp. stało się jasne, że mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą. W efekcie zarzuty usłyszeli, zmieniający się nagminnie prezesi firmy Jendrus.

To tylko słupy…

Mózg mafii śmieciowej ma się dobrze. Zmienia tylko nazwy, siedziby firmy i zaśmieca kolejne obszary Polski, ostatnio: południowej – sugerują nasi informatorzy.

Proces sześciu oskarżonych o „składowanie odpadów i niebezpiecznych substancji w takich warunkach i w taki sposób, że mogło to zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować istotne obniżenie jakości wody, powietrza i powierzchni ziemi lub zniszczenia w świecie roślinnym i zwierzęcym w znacznych rozmiarach, sprawiając przy tym bezpośrednie niebezpieczeństwo pożaru i eksplozji materiałów łatwopalnych oraz rozprzestrzeniania się substancji trujących, duszących i parzących, zagrażających życiu lub zdrowiu wielu osób lub mienia w wielkich rozmiarach” zakończył się w grudniu 2018 r wyrokiem.

Nieprawomocnym, bo pojawiły się odwołania i sądowa procedura apelacyjna ciągnęła się aż do stycznia bieżącego (2022) roku. Byli członkowie zarządu spółki Jendrus: Jakub P., Andrzej N., Jacek K., Bartosz B., Robert K. dostali kary od 1,2 do 4 lat pozbawienia wolności i nawiązki na NFOŚ od 10 do 70 tys. zł. Tylko Norbertowi S. nadzwyczajnie złagodzono wyrok (do 3 miesięcy więzienia), bo dzięki jego informacjom można było skazać pozostałych przestępców, nie poczuwających się do winy.

Spółka Jendrus to wydmuszka, firma bez majątku, zaś skazani to w większości ludzie bez domu i pieniędzy, więc liczenie na to, że po sobie posprzątają i naprawią szkody nie ma co liczyć. Właściciel terenu, który wydzierżawił Jendrusowi hale po wytwórni styropianu też nie zamierza po nich sprzątać. Scedował trefną nieruchomość na nową spółkę, a wniesiony do niej spory majątek w Tarkowie Dolnym

wycenił na… 500 zł

i do takiej wysokości kapitału „nowy” podmiot gospodarczy ma odpowiadać. Bydgoskie starostwo powiatowe, bo to na jego terenie leży składowisko, od lat prowadzi regularną korespondencję z WIOŚ. Wnioskuje o wszczęcie postępowania w sprawie wyrządzenia szkody w środowisku oraz bezpośredniego zagrożenia pogłębieniem się tej szkody, która może się stać nieodwracalna. I…spotyka się z odmową.

W sąsiedztwie toksycznego składowiska producent drobiu sadzi kukurydzę. Karmi nią kurczaki? Zbadał ktoś tę karmę? Pytań dotyczących skutków skażenia tego terenu jest dużo, a troska o nasze zdrowie i życie każe je stawiać. I domagać się szczegółowych badań w tym miejscu.

Starostwo próbowało ustalić koszt wywozu i utylizacji odpadów z Tarkowa (w ramach tzw wykonania zastępczego), wysyłając do specjalistycznych firm zapytania ofertowe. Proponowane kwoty zaczynały się od 20 mln. zł. Wiadomo, że takich pieniędzy starostwo w budżecie nie ma. Pytamy dyrektora wydziału ochrony środowiska, rolnictwa i leśnictwa w bydgoskim powiecie Mariusza Stężewskiego, jak starostwo zamierza rozbroić tykającą bombę ekologiczną w Tarkowie Dolnym?

Wysłuchajcie, proszę, tej rozmowy, bo problem jakości wody, pobieranej z ujęć „dokarmianego” toksynami strategicznego rezerwuaru wód podziemnych ONO nr 138 dotyczy nas wszystkich.

 

Podobne artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Pozostańmy w kontakcie

255FaniLubię
523SubskrybującySubskrybuj
- Advertisement -spot_img

Ostatnio dodane