Jak to pięknie było oglądać polski rząd, który tańczył na Jasnej Górze tak, jak mu zagrał Tadeusz Rydzyk. Były to religijno-polityczne pląsy na podwyższonej scenie, pełne przedwyborczej ekstazy. Piękny był ten łańcuch świętych rąk wzniesionych ku górze, falujący uniesieniem prawdziwie polskich patriotycznych dusz. Z nadzieją i katolicką wiarą, że PiS wygra jesienne wybory. Alleluja i do przodu, niech się dzieje wola toruńskiego nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.
Z ambony Jasnej Góry lały się potoki wazeliny na przemian z wdzięczności to Rydzykowi, to Kaczyńskiemu. To była msza Kościoła i PiS, którzy niczym bracia syjamscy połączeni zostali obłudą, kłamstwem, kościelną i partyjną propagandą. W przededniu wyborów parlamentarnych kazanie Kaczyńskiego było czymś dramatycznym: u stóp jasnogórskiej panienki wołał, że „nie można oddać władzy tym, którzy zapowiadają zniszczenie demokracji i praworządności”. Tyle że ta pisowska demokracja po ośmiu latach wygląda jak trędowata, a praworządności od tego czasu szuka daremnie większość Polaków.
Każdego z Rodziny Radia Maryja („kto ma Polskę w sercu”), prezes zachęcał do głosowania, na listę prawdziwie jedynych patriotów spod znaku PiS. To religijne zawołanie padło z ust podczas przemówienia Kaczyńskiego w charakterze posługi apostolskiej.
Ale szklany sufit kaczystowskich łgarstw przebił stary mistyfikator Mateusz Morawiecki zaklinając się, że… „w Polsce Kościół bezwzględnie oddzielony od instytucji państwowych”. I właśnie to bezwzględne rozdzielenie widzieliśmy podczas składania hołdu lennego Rydzykowi. Jacek Sasin bowiem wręczył, niestety nie na kolanach, starożytny miecz, prawdopodobnie z arsenału Mieszka I. Ale już znaleźli się faryzeusze przekonujący, że broń pochodziła z Niemiec, a władał nim krwawy margrabia Wichman. Jeszcze inna wersja głosi, że rydzykowy miecz to podróba, a Sasin – jak zwykle – przepłacił. Bo rzeczywiście – 250 tysięcy zł to gigantyczne pieniądze za podrobione badziewie. Ale tak czy owak Rydzyk – jak zwykle – zyskał, ponieważ fundatorem jest zaprzyjaźniony bogacz od prądu – Enea. I nie jest to ostatnie słowo Enei.
Wśród beneficjentów złodziejskiej zmiany jest samo centrum rządowe. W 2015 roku – zaraz po objęciu władzy przez Kaczyńskiego – było urzędników Kancelarii Premiera 553, w tym 38 dyrektorów i ich zastępców (jeden dyrektor przypadał na 14 urzędników). Natomiast w 2021 roku zatrudnienie w KPRM wynosiło 1331 osób (sic!), w tym 116 dyrektorów i ich zastępców. Jeden dyrektor lub zastępca przypadał na dziewięciu pracowników. Z danych NIK wynika, że w 2022 roku przeciętne miesięczne wynagrodzenie urzędników w KPRM wyniosło prawie 12 tysięcy! Natomiast szefowie wydziałów zarabiali 20 tys. złotych miesięcznie. Jak mądry był Andrzej Duda mówiąc o swojej szajce siedem lat temu: „Ojczyznę dojną racz nam wrócić Panie”. No i Pan, widząc samych gorących patriotów i – co ważniejsze – katolików, obsypał ich później miliardami złotych. Czy w tej sytuacji może dziwić piękny, chocholi taniec rządu na Jasnej Górze? Ale jasnogórska Pani nie walnęła pięścią w niebiański stół, choć powinna.
Prócz tysięcy nominacji dojnej zmiany na czoło wysuwa się Krzysztof Kozłowski, bydgoski właściciel sklepu z rybkami morskimi „Idolek”. Niedługo później po mądrych słowach Dudy na bydgoski Nitro-Chem spadło pisowskie biznesowe szczęście. Firma, największa w państwach NATO, produkuje materiały wybuchowe i bomby dla zachodnich państw i USA – m.in. bomby dla F-16 i pociski do Leopardów. Promotorem akwarystycznego geniusza „Idolka” był bydgoski poseł Bartosz Kownacki (Solidarna Polska od Ziobry), niespełniony minister obrony i fanatyczny obrońca rządu i Macierewicza. Dziś o Krzysztofie można pisać, że jest tylko K. Po zatrzymaniu przez CBA były prezes spółki Nitro-Chem trafił do aresztu z zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Za jego rządów setki tysięcy ton niebezpiecznych odpadów z Nitro – Chemu trafiło do mafii śmieciowej i wylądowało na nielegalnych składowiskach. Ich utylizacja będzie kosztowała prawie miliard złotych i nie zapłaci tego ani K., ani Bartosz Kownacki, a tym bardziej Ziobro, tylko my, z naszych podatków.
Tylko za rządów PiS szefem kluczowej dla bezpieczeństwa państwa (sic!) mógł zostać człowiek, który tuż przed nominacją w 2017 roku tak mówił o sobie w Sejmie: „Moje doświadczenie zawodowe to serwis i handel maszynami piekarniczo-cukierniczymi oraz akcesoriami, koralowcami, rybami i bezkręgowcami morskimi”.
Ciśnie się tylko na usta pytanie: czy rząd Kaczyńskiego jest normalny?! A on sam? Już Lenin mówił, że kucharka może rządzić państwem. I rządzi.