Jeszcze nie zgasły światełka pamięci zapalone tym, którzy odeszli, gdy w marketach dało się słyszeć pohukiwania Mikołaja. Niby powinnam się przyzwyczaić, że w handlu Boże Narodzenie nijak ma się do biblijnego terminarza, ale rok w rok, podobnie jak drogowców zaskakuje zima, tak mnie dopada zdumienie. Że to już, choć wcale nie tuż, tuż… Tym sposobem, chcąc nie chcąc, przez niemal dwa miesiące nasze oczy są rażone blaskiem złota, czerwieni i brokatu, swoistej kwintesencji świątecznego kiczu, któremu jednak Boże Narodzenie przydało pewnej szlachetności.
Ale jeśli przedświąteczna aura pozwala oswoić zrazu nieprzyjazną martwą naturę, to w łagodzeniu ludzkiej natury atmosfera kolęd, opłatka i religijnego wzmożenia działa słabo. Choć to wtedy usta pełne są frazesów o wyciszeniu sporów i cieszeniu się bliskością wspólnego świętowania. Niestety, często łatwiej, niż w te ludzkie odruchy, uwierzyć, że w wigilijny wieczór zwierzęta przemówią ludzkim głosem.
Nie, żebym była pesymistką, ale tak nastroiły mnie ostatnie dni. Chciałabym o nich powiedzieć, że upłynęły w aurze rozświetlonego drzewka zdobionego bombkami, jednak czas ten nie zasługuje na świąteczne zdrobnienia, gdyż był wprost bombowy! Co krok wybuchała kolejna afera, sensacja goniła sensację, wszystko spowijały opary absurdu, aż w końcu w ostatnie akordy „Cichej nocy” wdarł się gwałtowny huk. Był tak głośny, że uraził niejedne, czasem ważne, uszy.
Gdy mowa o zmysłach, nieoczekiwanie fałszywą nutę w śpiewce pt. „O pieniądzach z KPO ni widu, ni słychu” usunął premier Morawiecki ogłaszając, że minister vel Sęk dobił targu z Unią. Teraz trzeba przepchnąć przez sejm zmiany w ustawie o sądownictwie klepnięte w Brukseli. A że mała partyjka o wielkim ego staje okoniem, jest mus dogadać się z opozycją. I jak tu nie wierzyć w bożonarodzeniowe cuda? Fałsz wykrywa osoba, której drugie imię to Nieprawda, co owocuje erupcją odwagi i Miękiszon stawia czoła Ziobrze!
Tymczasem na scenie politycznej, jak w teatrze – halabardnik musi się cofnąć, gdy w światłach rampy staje niesłusznie zapomniany odtwórca roli prezydenta. Gra swoją grę i na oczach zdumionych widzów wywraca stolik obwieszczając: nie pozwolę na podważanie moich nominacji sędziowskich! A drugi lex Czarnek spotyka się z pierwszym w koszu. Na widowni cisza, aż w uszach dzwoni…
Głównie to dzwoniło głównemu policjantowi Polski. Z tym, że nie harmider magla politycznego padł mu na słuch, tylko wybuch w komendzie, co zbudził pół Warszawy i przygnał dziennikarzy. A gdy ci węszą, trudno zachować twarz pokerzysty, która nie drgnie na widok zawalonego sufitu i zarwanej podłogi. Już łatwiej dorobić sobie gębę ofiary, bo nie komendanta wina, że w Ukrainie wręczyli mu prezent, który wybuchł pod muśnięciem dłoni! I nie czepiajmy się, że skoro okazał się granatnikiem (albo dwoma), powinno to wzbudzić czujność fachowca.
Czujnym, jak wa(ta)żka okazał się za to pan na Orlenie. Wykupując media regionalne z wrażych rąk niemieckich, Daniel Obajtek spełnił marzenie prezesa PiS i zyskał zielone światło dla swoich mrzonek. Dopiął fuzji Lotosu z Orlenem wbrew protestom fachowców z branży paliwowej. Zresztą tym argumenty ugrzęzły w gardle, gdy bliżej poznali umowę z Saudyjczykami, w której mniejszościowy pakiet daje większościowe wpływy. I co, nie bomba? A jaki triumf myśli ekonomicznej spod Pcimia!
Obowiązkiem przy dilach takiego kalibru jest dbałość o przejrzystość czynów i intencji, czym wykazała się polska reprezentacja w finale katarskiego mundialu. Czyli główny arbiter spotkania Argentyna-Francja Szymon Marciniak, którego wspierała trójka sędziów z Polski. Dramaturgia finału była godna Hitchcocka, a oni spisali się na medale. Szczęśliwie, są sędziami spoza kasty…
Na futbolu, jak na polityce, zna się każdy. Ale nieliczni robią ją z klasą, jak niedawno Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia. Sięgali po tematy niełatwe, jednak ich wypowiedzi miały rzadki walor „lekkich, łatwych i przyjemnych”. Gdy liderowi PSL zdarzył się lapsus, że wspólnie z Hołownią mają dwie córki, ten życzliwie zripostował, że jak wspólnie, to córki są cztery! Sala gruchnęła śmiechem, ale jakoś niepodobnym do rechotu wyznawców obsesji prezesa PiS… Aż chce się obu panom wręczyć po bombce! Choinkowej, bo pogranatnikowe tuby na duby smalone mają już właścicieli.
PS. Z okazji Bożego Narodzenia życzę Wszystkim jedynie wybuchów radości.