Dziś już nie będę dworował sobie z rządu, wreszcie – jako szczery Polak i jeszcze szczerszy patriota – zaczynam czuć się bezpiecznie jak rodowity Szwajcar. Od siedmiu lat na moich oczach Polska rośnie w siłę, ludzie żyją dostatniej, a chrustu ci już u nas dostatek. Jednak rzeczą najcenniejszą dla ludzi PiS jest nie honor – jak mawiał staruszek Józef Beck – lecz pieniądz.
Toteż nie ma w tym nic wstydliwego, że tegoroczny budżet Kancelarii Premiera Morawieckiego wyniósł 843 mln zł. To zaledwie o 700 proc. więcej niż budżet proniemieckiej kancelarii Donalda Tuska w 2015 roku. Bo jak wiadomo wielkie czasy wymagają wielkich ludzi. „A analiza ich charakteru zaćmiłaby jednak sławę nawet Aleksandra Macedońskiego” konstatował sto lat temu Jarosław Haszek, ojciec dzielnego wojaka Szwejka.
I takim człowiekiem jest Jarosław Kaczyński, nasz ośmiogwiazdkowy Naczelnik. Sama ochrona jego domu oraz prywatna służba kosztuje 3,2 mln w ciągu roku (w tym opłata policyjnej jazdy konnej). Ale to zaledwie koszt wykałaczek prezesa.
Mąż ów stanu, dzięki finezyjnemu posunięciu rezygnuje z 700 miliardów złotych żałosnej kroplówki od germańskiej Unii na rzecz ponad 6 bilionów zł repasacji… przepraszam – reparacji (repasacja, z franc. rapiecage była za komuny i znaczyła naprawę i łatanie pończoch). Słownie: ponad 6 bilionów repasac… reparacji wygląda niezbyt imponująco. Ale w wersji cyfrowej to już zabójcza suma: 6 220 609 000 000 zł, co daje ponad 6000 miliardów należnych nam od gangsterów zza Odry. Statystyczny Niemiec zatem – a jest ich 83 miliony – od niemowlaka po emeryta, jest nam winien 16 tysięcy euro. Jeśli dodać do tego polskie obrazy i inne zabytki znajdujące się pod niemieckimi tapczanami (mówił o tym premier Morawiecki) – do sumy reparacji należy dorzucić jeszcze mały miliard zł. Nie mówiąc o polskich klejnotach koronacyjnych skradzionych po trzecim rozbiorze przez Prusaków. Była to m.in. szczerozłota korona Chrobrego, ważąca ok 1,5 kilograma, korony królowych, korona węgierska – na wzór korony świętego Stefana, którą koronował się Stefan Batory, cztery złote berła królewskie, pięć szczerozłotych jabłek królewskich i dwa miecze ceremonialne – w tym najsłynniejszy Szczerbiec.
A jeśli głębiej poszperać w historii obóz prezesa Kaczyńskiego powinien iść na całość – jak już, to już. Należy zażądać reparacji od wielkiego mistrza zakonnego ks. dr Franka Bayarda, rezydującego w Wiedniu (przy Singerstra7). Tak, tak – Zakon Braci Niemieckiego (sic!) Domu Szpitalnego Najświętszej Maryi Panny w Jerozolimie istnieje do dziś i nie kwapi się do wyrównania krzywd potomkom Juranda ze Spychowa i Zbyszka z Bogdańca.
No i wreszcie Szwedzi, którzy obrabowali Najjaśniejszą do cna. Reparacje za potop są oczywiste i niepodlegające dyskusji. W czasie szwedzkiej agresji te skandynawskie kmioty wyrywały nawet marmury i rzeźby z Zamku Królewskiego. W muzeum w Sztokholmie jest cała zbrojownia z warszawskiej siedziby królów. Szwedzi ukradli też hełm Iwana Groźnego zdobyty w Moskwie przez wojska polskie w 1612 r. oraz namiot turecki zdobyty w bitwie pod Wiedniem.
Krótko mówiąc – repasacja… reparacjami Polska PiS będzie stała. Starczy na dopłaty za węgiel, energię elektryczną, wszelkiego rodzaju zasiłki i socjalne rozdawnictwo. 6 bilionów zł to nie przelewki. O odszkodowaniach od Rosji na razie Kaczyński nie mówi, czekając tylko na upadek Putina i dogodny moment na pogonienie bolszewików. Inna sprawa, że koronkowa akcja Kaczyńskiego – tak twierdzi opozycja – może się nie udać. Podobno, może bowiem być tak, jak z zakopiańskim bacą i Giewontem.
Oto grupa turystów otacza kołem bacę siedzącego na przyzbie. I pytają, która góra to sławny Giewont.
– Widzita tom pirsom górke?
– Widzimy – przytaknęli turyści.
– A tom drugom górke?
– Widzimy…
– A tom trzeciom?
– Też widzimy.
– A tom czwartom górke widzita?
– Niestety nie…
– Ano to właśnie je Giewont.
JACEK DEPTUŁA