Roboty jest tyle, że nie wiadomo w co ręce włożyć – podejrzewam, że w cichości ducha wzdycha niejeden członek rządu Donalda Tuska. Bo też spadek po 2 kadencjach Zjednoczonej Prawicy u władzy przerósł obawy etatowych pesymistów! Jak mielibyśmy do czynienia z samospełniającą się przepowiednią, że „Polska jest w ruinie”. Tak chciała widzieć nasz kraj 8 lat temu premier Szydło&Company, tymczasem to po ich rządach zwycięska Koalicja 15 października musi stawiać państwo z powrotem na nogi.
Zadanie jest arcytrudne. Nie tylko dlatego, że prezes Kaczyński oraz jego akolici nie mogą pogodzić się z odsunięciem od koryta i trzymają się go kurczowo, w wolnych chwilach sypiąc piach w tryby ciężko dyszącego mechanizmu państwowego. A głównie dlatego, że wszystko to dzieje się w czasie krytycznym, gdy za miedzą trwa wojna wywołana przez agresora, który ma wyraźnie imperialne zapędy. Niby prezydent Putin, traktując równaną z ziemią Ukrainę, jak przynależną wielkiej Rosji, zapewnia, że wkroczenia do Polski nie ma w jego planach… Tylko czy można wierzyć człowiekowi, który zmanipulował prezydenckie wybory i palcem uzurpatora wygraża zachodniemu światu, że użyje broni nuklearnej?!
Polscy politycy, niezależnie od opcji, mocno w to powątpiewają, co najlepiej ilustruje stwierdzenie premiera Tuska, że jeśli dotąd żyliśmy w „czasach powojennych”, teraz są już one „przedwojenne”. Co prawda wszyscy zapewniają, że nie chcą straszyć Polaków, ale nie ma dnia, by Kowalski nie słyszał o schronach, a właściwie o ich braku, o kolejnej ruskiej rakiecie na naszym niebie, o konieczności dozbrojenia polskiej armii… Drogą zakupu, ale też produkcji własnej i to przy tej okazji wyszły na jaw ogromne zaniechania poprzedniej ekipy. A trudno naprawiać państwo, gdy nowa władza niemal codziennie natrafia na jakąś poPiSowską minę, jak choćby papiery dokumentujące kłamstwo ministra Błaszczaka w sprawie rakiety znalezionej przez przypadkową amazonkę (!) w lesie pod Bydgoszczą. Bulwersujące? Owszem, ale nic to wobec zaprzepaszczenia ogromnych pieniędzy unijnych na produkcję artyleryjskiej amunicji! KE wyasygnowała pół miliarda euro na ten cel dla zbrojeniowych firm europejskich,, z czego do Polski – kraju przyfrontowego – trafi raptem 2,1 mln. Sabotaż? Niekompetencja?
Tymczasem szef MON, lubiąc wojskowy sztafaż, nie tylko chętnie prezentował się w moro, ale miał też pokusę zostania strategiem. Temu bowiem, no chyba że po prostu bezczelności, trzeba przypisać działanie pod hasłem „najlepszą obroną jest atak”. Zatem, gdy tylko pokazało się info o grzechu zaniechania w sprawie pieniędzy na amunicję, minister wskazał winnego. Że był to Donald Tusk nikogo już nie zdziwi, ale dziwić musi brak w tym oskarżeniu choćby śladów logicznego myślenia. Termin składania wniosków o unijne granty upływał 13 grudnia 2023 roku, czyli dokładnie w dniu objęcia rządów przez gabinet Tuska. Sprawa jest jednak dużo bardziej skomplikowana, a grzechy poprzedników cięższe, więc czekają na zbadanie i uczciwe rozliczenie.
Tyle, że czekać trzeba w kolejce. „Za czym kolejka ta stoi?” pytał żegnany niedawno Ernest Bryll w przejmującym „Psalmie stojących w kolejce”. W beznadziei tamtych czasów odpowiedzią była „szarość”, a czekało się już tylko na „starość”. Dziś jesteśmy świadkami tworzenia się wyjątkowej kolejki po prawo i sprawiedliwość, która rozrasta się wzdłuż i wszerz. Na czoło, ku swemu zdumieniu, wysunął się Adam Glapiński – prezes NBP, który ostentacyjnym sprzyjaniem partii PiS dochrapał się postawienia przed Trybunałem Stanu. W tle majaczą również inne, znane skądinąd, postaci, jak byli posłowie Wąsik i Kamiński, czego dopilnuje komisja śledcza ds. Pegasusa, czyli systemu głębokiej inwigilacji. Póki co nie przesądzono o losach Daniela Obajtka, który ma na koncie to i owo, przy czym okazało się, że był podsłuchiwany.
A są jeszcze dwie komisje śledcze; nazwijmy je kopertową i wizową. W pierwszej, jak dla mnie, bohaterem (mimo woli!) jest Artur „Pomidor” Soboń, który zaklinał się, że nie miał nic wspólnego z przygotowaniem wyborów kopertowych. W końcu wyznał, że we współpracy z Pocztą Polską był niejako … listonoszem, gdyż nie reprezentował MAP, jedynie w sposób nieformalny przekazywał informacje od ministra Sasina! Skonfrontowany z jednym z szefów PP przyjął od niego kawałek czekolady, a potem musiał połknąć gorzką pigułkę, gdyż pocztowiec zeznał, że ich spotkania były formalne i merytoryczne. Czy czekolada też była gorzka, nie wiem. Tak, jak nie potrafię wyobrazić sobie,dlaczego liczone w setkach (!) spotkania człowieka z zewnątrz, Edgara K. z wiceministrem Wawrzykiem w siedzibie Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie wzbudziły, już nie mówię – niepokoju, ale, jak wykazuje komisja wizowa, zwykłego zainteresowania kogokolwiek. Czyżby w MSZ nie obowiązywały procedury?
Bo to, że Jarosław Kaczyński działa „bez żadnego trybu” nie jest wiedzą tajemną, choć on sam takową się zasłaniał odmawiając złożenia pełnego przyrzeczenia na komisji ds. Pegasusa. I śmiać mi się chce, gdy niedawny wicepremier ds. bezpieczeństwa (sic!) tak otwarcie przyznaje, że zależy od premiera Tuska, bo tylko on może prezesa wyzwolić z okowów tajemnicy. To nie oznacza, że się posłowi Kaczyńskiemu coś odmieniło, on jedynie wykoncypował sobie, iż – chwilowo – tak mu wygodniej. „Chwilowo” to słowo-klucz, bowiem prezes będzie przesłuchany ponownie i komisja ds. Pegasusa skonfrontuje go z pozyskanymi dokumentami. Jest nadzieja, że wówczas u pana Kaczyńskiego nadwerężone zostanie to nieznośne poczucie wyższości, a w kolejce po prawo i sprawiedliwość może wyprzedzić nawet kolegę Glapińskiego.
Za to opornie idzie rozliczanie odpowiedzialnych za rolnicze protesty, jak choćby winnego za wyniesienie PiSowskiego „zielonego ładu” na unijne sztandary. A jeszcze rolnik, który prosto z protestacyjnych barykad wylądował na ministerialnym stołku obiecuje listę tych, co to wzbogacili się na tanim ukraińskim zbożu wpędzając w kłopoty polskiego chłopa. Polityczny ogonek pęcznieje w oczach, bo audyty, kontrole, badania, przeszukania, przepytywania, zwalniania i zatrudniania ciągle trwają. Słyszę, że po to, by móc iść do przodu, ale trudno o bieg naprzód, gdy głowa odwrócona do tyłu… Chciałabym, żeby pojęli to ci, którzy mówią „sprawdzam” wyborczemu hasłu Tuska „100 konkretów na 100 dni”. Bo i 300 dni i nocy może nie wystarczyć na uporządkowanie stajni Augiasza, w jaką pan Ziobro i jego żołnierze zamienili polski wymiar sprawiedliwości. A bez tego ani rusz. Więc cierpliwości!