Dziś, absolutnie wyjątkowo, proponuję lekturę felietonu zacząć od rodzaju zabawy, do sprokurowania której skłonił mnie nie kto inny, tylko Jarosław Kaczyński. A rzecz jest prosta, jak konstrukcja cepa, choć nie odpowiem na pytanie komu bym tym cepem chętnie przywaliła! Wierząc, że każdy nie raz uczestniczył w imprezowym chórku śpiewającym „Pije Kuba do Jakuba, Jakub do Michała…”, proszę spróbować pod tę melodię podłożyć następujące słowa:
„Pije Lena do Marleny, Marlena do Heleny
Nie chcą rodzić spite one, baby wyzwolone
A że wolą łyk siwuchy od zmiany pieluchy
No to łupnia babom dadzą zuchy i eunuchy”
Udało się? To dziękuję… I – spocznij! Mam świadomość, że spokojnie można by ten wymyślany ad hoc „utwór” pociągnąć dalej. Ale bynajmniej nie w stronę pobłażliwości i przymrużenia oka, jak w niegdysiejszym przeboju „Ta mała piła dziś i jest wstawiona”. Raczej wykorzystując ciągle żywe w narodzie przekonanie, że jak się baby (niekoniecznie pijanej) raz na jakiś czas nie bije, „to jej wątroba gnije”. Nie zrobię tego jednak, gdyż nie zamierzam podpaść Czytelnikom deklasując się już kompletnie. Jednocześnie chcę zapewnić, że postaram się szybko wrócić ze swoimi felietonikami na dotychczasowy poziom, bowiem deklasacja to zabieg chwilowy i absolutnie świadomy. Jakoś musiałam dostosować się do poziomu ostatnich publicznych wynurzeń prezesa wszystkich prezesów! A że „ideał sięgnął bruku…”?
Prawdę mówiąc, nasz bohater już wcześniej szorował brzuchem po ziemi. Choćby wtedy, gdy objeżdżając kraj ze swoją trupą, przekonywał publikę z uporem niegodnym tej sprawy, że Zdziś w godzinę może chcieć zostać Krysią, lub odwrotnie. Dobrze się przy tym bawił, szczególnie, że wyznawcy prezesa rechotem utwierdzali go w słuszności kpin z osób transpłciowych. A wszystko przez te gendery i inne bezeceństwa, którymi kultura Zachodu zaraża zdrową polską tkankę narodową. Może tych już zakażonych uratować się nie da, ale z odsieczą zbrojną w bogoojczyźnianą indoktrynację pospieszył minister Czarnek, który podjął się trudu ulepienia obywatela na wzór i podobieństwo lidera PiSu.
Gdyby nie to, że prezes Kaczyński ma zastępy takich ślepych wyznawców, a ich dalekosiężne macki wstrząsają raz po raz Polską, byłabym skłonna nawet użalić się nad starszym panem. Wszak wystarczy posłuchać jego objazdowych wystąpień, żeby dostrzec jak bardzo oderwał się od tego, co „tu i teraz”, jak dalece niepogodzony jest ze zmieniającym się światem, z którym panicznie boi się konfrontować. Z jednej więc strony zakompleksiony, niedzisiejszy pan w źle skrojonym garniturze, z drugiej – owładnięty żądzą władzy satrapa z zadrą odwetu w sercu. Taki nasz doktor Jekyll i Mister Hyde?
To skojarzenie przypomniało mi inny, znany obrazek prezesa Kaczyńskiego uprawiającego tzw. cmok nonsens. Na pierwszy rzut oka to może wyglądać, jak odruch ostatniego Mohikanina wśród dżentelmenów, gdyby nie… Pal sześć, że ów mężczyzna mikrej postury nie tyle pochyla się z szacunkiem nad ręką niewiasty, co wyrywa ją do góry niemal razem z rękawem! Ale ten sam pan, uważając, że kultywuje dawne, dobre obyczaje, potrafił bez zażenowania stwierdzić publicznie, że Polki nie rodzą dzieci, bo za dużo piją! Co więcej, wpadają w nałóg już po 2 latach, podczas gdy mężczyźni dopiero po 2 dekadach alkoholizowania się. Bezdennie głupie to i pełne pogardy. Dla kobiet, ale też dla zdrowego rozsądku. I tyle, bo szkoda słów. Wystarczy, gdy zamiast prezesowego gestu „dawania w szyję”, pokażemy mu i jego kamaryli „Kozakiewicza gest” nad urną wyborczą.