GRAŻYNA OSTROPOLSKA
Oskarżona opłacała adwokatów, którzy nakłaniali jej ofiary do milczenia?
Tak zeznała na wczorajszej (29. 10. 22 r) rozprawie sądowej świadek Monika C. To była pracownica banku Santander, która wyłudziła z banków 7 kredytów, a umowy na 6 z nich podpisała… jednego dnia. Otrzymaną gotówkę przekazała Magdzie S. w zamian za 10 proc. prowizji, która w jej przypadku wyniosła 36 600 zł.
Pracownica banku „wpadła” wcześniej niż Magda S., dla której Monika C. była klasycznym „słupem”. Na wczorajszej rozprawie świadek C. przyznała, że w prowadzonym przeciw niej śledztwie milczała, bo tak doradzali jej adwokaci, poleceni i opłaceni przez Magdę S. – Najpierw była to adwokat O., a kiedy z niej zrezygnowałam to Magda S. przysłała mi do podpisania pełnomocnictwo dla adwokat J. Miała mnie chronić, a ja miałam milczeć, żeby nigdzie nie padło nazwisko: Magdy S. – zeznała Monika C.
Kobieta zmieniła taktykę miesiąc po aresztowaniu bydgoskiej celebrytki (pod tekstem linki do poprzednich publikacji TvOKO, ukazujących sylwetkę i kulisy działań Magdy S., oskarżonej o wyłudzenie z banków 50 mln zł na tzw słupy). Postanowiła wyznać śledczym całą prawdę. A ta miała wyglądać tak:
Magdę S. poznała przez Annę K., jej asystentkę. Dała się namówić do zaciągnięcia kredytów i przekazania pieniędzy Magdzie S. Na biznes…- To miał być zakup działek: część miała być sprzedana z zyskiem, a część miała iść pod inwestycje – zeznała świadek C. Magda S. obiecała spłacić wszystkie zaciągnięte na konto Moniki C. kredyty w ciągu pół roku. Na początku przesyłała jej pieniądze na spłacanie bankowych rat. – Potem przestała i już nie odbierała ode mnie telefonów – zeznała świadek C. Od Anny K. jej asystentki słyszała, że S. ma tylko przejściowe kłopoty i wkrótce wszystkie kredyty spłaci. Monika C. bała się, że straci pracę w banku, ale… – Magda S. obiecała, że zatrudni mnie w Domu Spokojnej Starości, który wkrótce wybuduje – tłumaczyła C.
Pytana, jaką rolę w jej sprawie odegrał Maciej S. – brat oskarżonej Magdy S. świadek zeznała, że przywoził ją z Włocławka na podpisanie umów z bankiem, a jak było potrzebne aktualne zaświadczenie o jej zatrudnieniu i zarobkach z banku Santander to pojechał po nie osobiście do centrali we Wrocławiu. Był też stroną notarialnej umowy, podpisanej przez Monikę C. Świadek twierdzi, że została przez niego oszukana, bo sprzedał jej działkę w Kruszynie Krajeńskim za mocno zawyżoną cenę. Miała być zastawem pod kredyty. – Podatek skarbowy od tej transakcji zapłaciła w moim imieniu Magda S. – zeznała świadek C. Pytana o to, dlaczego nie wystąpiła przeciw Maciejowi S. z pozwem wyznała, że nie wiedziała, jak to zrobić.
Kobieta poddała się dobrowolnej karze z art 297 KK, który brzmi tak:
Kto, w celu uzyskania dla siebie lub kogo innego, od banku lub jednostki organizacyjnej prowadzącej podobną działalność gospodarczą na podstawie ustawy albo od organu lub instytucji dysponujących środkami publicznymi – kredytu, pożyczki pieniężnej, poręczenia, gwarancji, akredytywy, dotacji, subwencji, potwierdzenia przez bank zobowiązania wynikającego z poręczenia lub z gwarancji lub podobnego świadczenia pieniężnego na określony cel gospodarczy, instrumentu płatniczego lub zamówienia publicznego, przedkłada podrobiony, przerobiony, poświadczający nieprawdę albo nierzetelny dokument albo nierzetelne, pisemne oświadczenie dotyczące okoliczności o istotnym znaczeniu dla uzyskania wymienionego wsparcia finansowego, instrumentu płatniczego lub zamówienia,
podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
– Straciłam pracę w banku, mieszkanie, podupadłam na zdrowiu i muszę spłacić kredyty – tak Monika C. opisuje skutki tego, w co dała się wciągnąć.
Nowe światło na sprawę bankowych wyłudzeń rzuciły też zeznania świadka J. – długoletniej pracownicy jednego z bydgoskich banków. Zapytana przez jednego z obrońców, jak pracownicy banku byli rozliczani z efektywności 10 lat temu (gdy Magda S. wyłudzała kredyty na „słupy”) a jak teraz J. zeznała, że w banku zawsze były wyznaczane limity do wykonania i od tego zależała premia pracownika. Tych limitów nigdy nie obniżano, wymagania zawsze szły w górę.
Na pytanie: czy trudno jest taki limit (pozyskania nowych klientów) wykonać padła odpowiedź:
– Nowym pracownikom nie przychodzi to łatwo, ale ja z racji długiego stażu i doświadczenia mam stałych klientów i jest mi łatwiej.Poza główną oskarżoną, dowiezioną z aresztu, na rozprawie nie było żadnego z 9 współoskarżonych. Reprezentowali ich adwokaci.
Poniżej linki do poprzednich publikacji TvOKO, ukazujących sylwetkę i kulisy działań Magdy S., oskarżonej o wyłudzenie z banków 50 mln zł na tzw słupy:
Druga odsłona procesu bydgoskiej celebrytki: JAK BANKI NAPEŁNIAŁY KIESZENIE OSZUSTÓW