3 C
Bydgoszcz
czwartek, 5 grudnia, 2024
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

KATARZYNY KABACIŃSKIEJ: Opuszczona strefa komfortu

Żyję już trochę na tym świecie, ale – szczęśliwie! – nigdy nie widziałam wojny z bliska. Czasem docierały do mnie jakieś migawki, ale najczęściej dość egzotyczne, nawet trudne do zlokalizowania. I chociaż obfitowały w sceny mrożące krew w żyłach, to dzięki tysiącom dzielących nas kilometrów, ale i z powodu odrębności kulturowej jakoś łatwiej było otrząsnąć się z tego zła. Mogłam więc wrócić do swojej strefy komfortu…

Niepokojącym precedensem wtargnięcia wojny w moje życie były okrutne bratobójcze walki na Bałkanach. Ale że nie zdążyłam podziwiać wyjątkowego piękna półwyspu jako turystka, nie miałam żadnych osobistych odniesień do tamtej wojny. Nie miałam nawet powodów, by użalać się nad zrujnowaną hacjendą, w której spędziłam wakacje życia. Bez trudu mogłam więc wrócić do swojej strefy komfortu…

Wiem, że brzmi to cynicznie, a taka postawa może się komuś wydać bezduszna. Chyba jednak wolę wziąć to „na klatę”, niż tłumaczyć się z dość naturalnej reakcji człowieka uwikłanego w swoją, lepszą lub gorszą, codzienność. Tą, co to nierzadko bywa nierówną walką z losem, który wymierza razy na ślepo. Nigdy więc nie wiadomo kiedy i na kogo padnie, a gdy życie przypomina rosyjską ruletkę, dobrze jest choć na chwilę wrócić do swojej strefy komfortu…

Jednak nawet umęczeni grą w Czarnego Luda przestajemy być obojętni, gdy wojna jest tuż tuż, bo w Ukrainie. Jej bliskość budzi strach, tym bardziej że od 24 lutego za sprawą TVN24 jesteśmy widzami rosyjsko-ukraińskiego spektaklu wojennego. Ale, gdy drażnią nas syreny wieszczące kolejny atak rakietowy, gdy nie sposób już patrzeć na krwawe obrazy walk, możemy udać się na przerwę dzięki jednemu przyciskowi pilota. Nie ma jednak takiego guzika, którym moglibyśmy wyłączyć wszechobecny obraz rzeki uchodźców napływającej do Polski. Więc obraz ten wciska się nam do serc i umysłów, pozostaje pod powiekami, wywołuje łzy. Niespodziewanie orientujemy się, że coraz trudniej nam wrócić do swojej strefy komfortu…

Tymczasem świat poza nią jest nieznośnie skomplikowany, bo z jednej strony okrutny i zły, z drugiej – pobudzany do życia biciem milionów serc i prawdziwym tsunami empatii. To buduje łańcuch ludzi dobrej woli nieobojętnych na los Ukraińców uciekających spod rosyjskich bomb. Najwyraźniej jesteśmy narodem, który „pospolite ruszenie” ma w DNA, na co są dowody i historyczne, i te całkiem współczesne z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy na czele. Teraz do tej listy Polacy dopisują bezprecedensowe w społecznym wymiarze wsparcie udzielane spontanicznie ukraińskim uchodźcom.

Na przejściach granicznych, w punktach recepcyjnych, na dworcach i w urzędach uwijają się jak w ukropie zastępy wolontariuszy. Pierwsi o tym, że pomoc tę trudno przecenić przekonali się samorządowcy, bo to na ich barki rząd zrzucił „ogarnięcie tematu uchodźców”. Brakuje mi wyobraźni, jak długa może być lista zadań do wykonania w obliczu faktu, że w naszym kraju, niemal z dnia na dzień, przybyło ponad milion mieszkańców! Za to jestem pewna, że nie tylko Polska, ale świat Zachodu musi zapomnieć o swoim komforcie i na serio wesprzeć walczących Ukraińców, a uchodźcom, póki co, dać poczucie bezpieczeństwa, potem perspektywę powrotu do wolnej ojczyzny. Mnie zaś – pożegluję ku normalności – umożliwić wypad do Lwowa na jazzowy festiwal, co miałyśmy z góralską przyjaciółką w tegorocznych planach.

Podobne artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Pozostańmy w kontakcie

255FaniLubię
514SubskrybującySubskrybuj
- Advertisement -spot_img

Ostatnio dodane