O wyższości magla nad rozumem
Potężne to wyzwanie patykiem zawracać Wisłę, nie tylko dlatego, że jest ona rodzaju żeńskiego, podobnie zresztą jak zdecydowana większość kataklizmów. A mimo to – na zaproszenie redakcji TVOKO – muszę spróbować śladami Jeremiasza nawoływać cały świat do opamiętania. Starożytny prorok miał nieco łatwiej, bo choć żydowski lud od zawsze był krnąbrny i przekorny, to jednak w tej kwestii ustępował polskiemu narodowi (czy wyraz „naród” to już mowa nienawiści, czy jeszcze archaizm?).
Dzisiaj wszystko jest na głowie postawione, ale broń Boże nie jest to artystyczny chaos. Ba, to wcale nie jest chaos. To efekt realizacji konkretnego planu, obmyślonego przez pewnego żydowskiego brodacza, który postanowił zostać pierwszym inżynierem społecznym. I w odróżnieniu od Jeremiasza, akurat Karolowi Marksowi trzeba przyznać, że potrafił przekonać całe narody. Autor „Nędzy filozofii” miał prostą wizję, oczywiście jeśli ją odrzeć z pseudoekonomicznego bełkotu: podważyć jakikolwiek sens, sprowadzić człowieka do roli mniej czy bardziej rozumnego zwierzęcia. Jak to zrobić? – Och, to bardzo proste. Wystarczy rozbić rodziny. Zniszczyć strukturę tej podstawowej komórki, cała tkanka się posypie, a na końcu organizm zgnije – mógłby powiedzieć pan Karol, sącząc sojowe latte, gdyby wówczas takie już było dostępne w sieci modnych kawiarni.
Rozbicie rodziny rzeczywiście było proste: wystarczyło dać kobietom złudną nadzieję, że mogą realizować nie własne marzenia i aspiracje, ale skopiować męskie role i lekko je tylko maznąć szminką. Wyrzucenie kobiet z domów, przekonanie ich, że tylko przez ciężką, najlepiej fizyczną pracę zyskają godność, to była pierwsza kostka domina. W konsekwencji z ojców i mężów spadł obowiązek i zaszczyt odpowiedzialności za rodzinę, a potem – po wprowadzeniu powszechnych ubezpieczeń społecznych i obowiązku szkolnego – z dzieci spadł obowiązek i zaszczyt odpowiedzialności za rodziców. Nawet się nie obejrzeliśmy, a już nie było co zbierać z budowanej mozolnie przez setki lat cywilizacji, odwołującej się do greckiej filozofii, rzymskiego prawa i chrześcijańskiej łaski odróżniania dobra od zła. A bez tego fundamentu trudno sensownie rozmawiać o czymkolwiek.
Proces, który opisał później Ortega y Gasset, wciąż postępuje. „Dla chwili obecnej charakterystyczne jest to, że umysły przeciętne i banalne, wiedząc o swej przeciętności i banalności, mają czelność domagać się prawa do bycia przeciętnymi i banalnymi i do narzucania tych cech wszystkim innym” – pisał w „Buncie mas” hiszpański filozof, choć równie dobrze można by uznać, że mówi o Polsce i tej pokracznej dyskusji na temat szczepień przeciwko COVID-19, która przetacza się po polskich maglach i innych sejmach. To nie przypadek, że tak zwana EBM (evidence based medicine – medycyna oparta na dowodach) odchodzi do lamusa, bo nawet wydawałoby się, poważni ludzie mówią, że wierzą w szczepienia. Tak właśnie jest: wakcynologia stała się postnowoczesną religią ateistów i agnostyków.
Czary odprawiane nad „kowidem” mogą być stawiane obok obrzędów pierwotnych ludów, proszących dobre Mzimu o deszcz. Oto zbiera się jakaś grupa starszych, mądrzejszych i wtajemniczonych, która doradza wodzowi plemienia a to by zamknąć lasy, a to fryzjerów. Albo dla odmiany kazać ludowi pod groźbą finansowej chłosty nosić maski i przyłbice, a potem jednak wysłać nosicieli przyłbic „pod Grunwald”. Wyznawcom trudno nadążyć za oficjalną wykładnią wiary, bo okazuje się, że szczepionki, co prawda już nie chronią przed zakażeniem, nie chronią już przed zachorowaniem, nie chronią już nawet przed śmiercią, ale wciąż jest możliwe, że piąta lub szósta dawka da nam bezpieczeństwo! Tak głosił jeden projekt ustawy, a kolejny odwraca kota ogonem i sugeruje, że ratunek jest w testach. Obowiązkowych, powszechnych i systematycznych. Jak testy miałyby leczyć, Bóg jeden wie. I być może jeszcze poseł Rychlik, ale on akurat konsekwentnie milczy; nie tylko w tej sprawie. Niektórzy twierdzą, że chodzi o ograniczenie transmisji wirusa, ale przecież w tej kwestii wystarczyłoby rozgryźć tajemnicę magicznych miejsc, do których koronawirus nie ma wstępu: takich jak studia telewizyjne, sejmowa restauracja i wiele, wiele innych. Tylko logiki, nauki i rozumu żal…